piątek, 4 września 2020

Jak budować relację z Eurasierem?

Zacznijmy może od tego dlaczego relacja jest taka ważna i co to właściwie jest. Co mam na myśli mówiąc o relacji? 

Otóż jako relację ja rozumiem wzajemne porozumienie i zaufanie właściciela i psa. Z naciskiem na słowo WZAJEMNE. Ja muszę ufać psu i pies musi ufać mi jako przewodnikowi. W przypadku Eurasierów jest to kwestia bardzo istotna, bo Eurasiery z zasady niechętnie pracują z obcymi (albo bardzo rzadko pracują), a właścicieli potrafią traktować jak ścianę, jeśli pewne rzeczy nie zostały wypracowane za młodu.

Eurasiery są psami pierwotnymi i jako takie potrzebują lidera, przy czym tego lidera (pana) potrafią sobie wybrać same. I tak, spośród kilku osób w domu, potrafią wybrać jedną i ją uważają za swego pana. Nie oznacza to, że będzie absolutnie olewał resztę ludzi, ale ufa najczęściej i najbardziej jednej osobie.

Eurasier słucha się lidera, z liderem ma relację i z liderem nad tą relacją pracuje. Na miano lidera, trzeba sobie zasłużyć. Liderem nie jest ten, kto najgłośniej krzyczy, ani ten, kto daje żarcie. 

Lider słucha psa (obserwuje, czyta zachowanie, język ciała - Eurasiery są ciche, więc rzadko gadają, jak coś jest nie tak, ale ciałem komunikują się fantastycznie) i reaguje na to, co pies do niego mówi. Jeśli pies czuje się zagrożony, lider ocenia otoczenie i jeśli trzeba, interweniuje, jeśli nie, mówi psu, że zagrożenia nie ma i jego "strachowa" reakcja jest niewłaściwa. Przykłady? 

Jeśli mój pies odsuwa się od natarczywego psa, który nie reaguje na psie komunikaty "daj mi spokój", to nie zmuszam mojego psa do kontaktu, interweniuję blokując natarczywca i zapewniając mojemu psu spokój. 

Jeśli natomiast mój pies boi się wysiąść z samochodu, bo dookoła szczekają psy (za płotem, zero niebezpieczeństwa), to jego obawa jest nieuzasadniona i nie zabieram psa z tego miejsca, ale nakłaniam do wyjścia z auta. Jeśli tego nie zrobi, wyjmę go sama, połazimy chwilę, a potem wsadzę do auta jeszcze raz i każę wyjść w tym samym miejscu, żeby pies sam wiedział, że jak samodzielnie wyjdzie, to nic go nie zje. 

Liderem jest ten, kto sprawia, że pierwotniak czuje się bezpieczny i kto udowodni że umie ocenić niebezpieczeństwo (przykłady wyżej). 

No dobrze, ale co to znaczy "bezpieczeństwo"? Na bezpieczeństwo w mniemaniu psa, składa się kilka rzeczy. 
  • jedzenie i picie
  • zajęcie odpowiedniego miejsca w stadzie i jasna informacja o tym jakie to miejsce jest (struktura). 
  • spacery i możliwość spożytkowania energii fizycznej
  • wysiłek intelektualny i możliwość spożytkowania energii mentalnej (często bardziej męczące niż bieganie)
  • więź z członkami "stada", na którą składają się wspólne zabawy, ćwiczenia, wspólny odpoczynek (leżenie i głaskanie) 
  • sprawiedliwość i jasne zasady rządzące strukturą "stada"
  • obrona przed zagrożeniami dla członków stada i współpraca przy obronie stada (jeśli jest taka potrzeba) 
Kim więc jest lider? Lider jest osobą, która spełnia powyższe potrzeby (może część z nich zwalić na innych członków stada), ale przede wszystkim liderem jest ten, kto z psem ćwiczy (komunikuje się) i kto psu udowodni, że nie żartuje i że to jego polecenia mają być wykonywane. Nie mówię tu o biciu psa, tylko o przechytrzeniu go. Psy są proste. Praktycznie każdy pies ma swój motywator (jedzenie, zabawa, przytulanie / głaskanie), więc pierwszym zadaniem każdego właściciela jest znalezienie motywatora, z zastrzeżeniem, że motywatory mogą się zmieniać.  
Jak więc przekonać psa, że ma nas słuchać? Proste. Robisz dobrze - jest nagroda, nie robisz dobrze nagrody nie ma, jesteś dla mnie niebezpieczny (gryziesz itd) - jest kara. Jeśli mi jest niewygodnie, czuję się zagrożona, zrobię wszystko, żeby pies wiedział, że czuję się się niekomfortowo. Zrobię wszystko, żeby pies NIE CHCIAŁ więcej powtarzać takiego zachowania. I to moje wymuszanie, żeby pies nie chciał nie koniecznie jest przemocą, zazwyczaj wystarcza podniesienie głosu, bardzo ostre NIE, tupnięcie nogą, wstanie i spojrzenie na psa karcącym wzrokiem z góry. Nie trzeba psa bić, żeby mu pokazać, że to zachowanie przekracza granice. 
BARDZO WAŻNE: bardzo ważna jest konsekwencja. Nie możemy się z psem bawić w gryzienie i podgryzanie, jeśli potem mówimy mu, że nie wolno mu gryźć. To tak nie działa. Nie wolno to nie wolno. Każdy szczeniak zaczyna od podgryzania w zabawie, bo tak się bawił z rodzeństwem, od urodzenia i każdego trzeba nauczyć, że gryźć nie wolno. Każdemu też czasem będzie się zdarzało zapomnieć, ale będziecie wiedzieli, że zrobiliście dobrą robotę, jeśli pies po przypadkowym złapaniu was zębami, przepraszająco poliże to miejsce.

Wracając do cech lidera i jak je osiągnąć. Zapewnienie jedzenia i wody oraz odpowiedniej ilości spacerów jest dość oczywiste. Energię mentalną możemy rozładowywać przy pomocy wszelkich zabaw węchowych (np. mata węchowa), ćwiczeń (nowe komendy) czy zabaw w szukanie członków rodziny w domu albo na polu. Nie można też nie doceniać spotkania z innymi psami od czasu do czasu. To zajmuje psa zarówno umysłowo, jak i fizycznie. Żaden człowiek nie zmęczy psa tak, jak inny pies i żaden człowiek nie nauczy psa psiej komunikacji tak jak drugi pies. 
Więź ze stadem budujemy poprzez wspólne czynności (ćwiczenie komend), spacery, ale także niedoceniane, leżenie na kanapie i drapanie psa za uchem, czyli po prostu przebywanie razem. 
Jak zbudować strukturę i zasady, pisałam kawałek wyżej. Konsekwencja jest kluczem. 

Ostatnia rzecz, najtrudniejsza chyba, to pomóc psu zostać najlepszą wersją samego siebie, pomóc mu zająć to miejsce w strukturze stada, które zająć powinien. Wiemy jedno: pies nie może być "alfą". Nie możemy pozwolić psu, żeby to on nami rządził, bo wtedy (w jego głowie) będzie miał prawo nas gryźć. 
Psy są różne i dlatego różnie się z nimi pracuje i do każdego psa trzeba się dostosować i do niego dopasować to, co robimy. 
Jedne urodziły się do tego, żeby rządzić i tam czują się najlepiej i jeśli tylko wyczują słabość u lidera, zajmą jego miejsce (to są psy, które będą nas sprawdzać i co jakiś czas testować czy aby na pewno dalej jesteśmy szefem). Często to właśnie dotyczy w jakimś stopniu pierwotniaków, które testują, muszą mieć wyraźnego lidera. Takie psy mają swoje zalety, mają też swoje wady. "Ustawienie" takiego psa wymaga więcej czasu i znacznie więcej stanowczości, wymaga też ogromnej samokontroli, bo to są psy które, potraktowane niesprawiedliwe, potrafią się odgryźć. To są psy, które bite i prowokowane, mogą stać się agresywne. To są psy, które jeśli uznają kogoś za zagrożenie, a szef nie zareaguje, same wkroczą do akcji, dlatego tak ważne u tych psów jest pokazanie, że mamy wszystko pod kontrolą, że wiemy co robimy i że jeśli widzimy niebezpieczeństwo, potrafimy mu zaradzić. 

Są też psy z drugiego końca skali. Taka jest moja Chilli. Przeżyłam niezły szok w ciągu kilku pierwszych miesięcy od odebrania jej z hodowli. Jeśli Mocca była urodzoną "Alfą / Betą", to Chilli jest urodzoną "Omegą". Chilli jest nieśmiała i unika wszelkich konfliktów, trzyma się raczej z boku i nie podchodzi do innych psów pierwsza. Musiałam włożyć ogromną pracę w to, żeby przestała się bać. Oznaczało to często zmuszanie jej do sytuacji, które były niekomfortowe. Bardzo pomogło mi moje własne, dość energiczne usposobienie, bo potrafiłam wyskoczyć zza roku i przestraszyć Chilli (zwiewała z podkulonym ogonem), potem podchodziłam do niej, mówiąc łagodnym głosem i zapraszając do zabawy (konotacja w głowie psa - niepotrzebnie się bałam, to jest zabawa - teraz uwielbia takie zabawy i sama mnie do nich zachęca).
Zmuszałam ją też do kontaktów z innymi ludźmi, ale zawsze na moich zasadach. Dziecko ciągnące mojego psa za ogon czy uszy dostawało opierdziel. Nie obchodziło mnie co myśli na ten temat mamusia dziecka. Mogła je wychować, wtedy nie musiałabym go opierdzielać za maltretowanie psa. Dbałam o jej komfort, jednocześnie zmuszając ją do pokonywania barier które utworzyła sobie w głowie. Praca była długa i żmudna i jeszcze jej nie zakończyłyśmy. Kiedyś nie mogłyśmy przejść koło ciężarówki, bo Chilli dostawała ataku paniki i szarpała się na smyczy próbując uciec gdziekolwiek, byle dalej od wielkiego metalowego potwora. Skończyło się to tym, że wredna mamusia (czyli ja) dogadała się z kurierem, który był pro-psi, że podejdziemy z psem do dostawczaka, a potem wejdziemy na pakę i przejedziemy się tym dostawczakiem kawałek po osiedlu. Piesa prawie zeszła na zawał, jak jej kazałam podejść do dużego auta. Jak ją wsadziłam do środka, trzęsła się ze strachu, ale zaczęłyśmy się bawić, Ganiać, biegać za piłką i zapomniała, że jest w "paszczy wielkiego metalowego potwora". Teraz na ciężarówki nie reaguje. 
Kiedyś bała się każdego napotkanego psa. Uciekała przed yorkami które tylko podeszły do niej na chwilę, popatrzyć. a teraz na natarczywego psa potrafi wyszczerzyć zęby tak, że ten staje jak wryty. 

Posiadanie Eurasiera to mnóstwo roboty, ale jeśli zostaniecie przez niego uznani za szefa, to zrobi dla was wszystko. One nie są głupie, one są inteligentne i dobrze wiedzą czy muszą coś zrobić czy nie (i muszą nie oznacza boją się wpierdzielu, muszą oznacza - będzie fajnie jak to zrobią, bo konsekwentnie, zawsze było fajnie). One nie są uparte, one wiedzą kogo trzeba słuchać, a kogo można olać. Pierwotniak z dobrą więzią z właścicielem nie potrzebuje smakołyków, motywacją jest zadowolenie właściciela, entuzjastyczne "tak, dobry pies", smakołyki są tylko pomocą, wzmocnieniem pochwały. 
One potrzebują czasu i bardzo dużo wysiłku i pomocy z naszej strony, żeby stać się najlepszą wersją siebie. Wyrobienie relacji z uwzględnieniem wzajemnego szacunku, a nie zastraszania, konsekwencja, której potrzebują pierwotniaki, jest ogromnym wyzwaniem, ale to wszystko jest warte zachodu. Eurasier dla swojego pana zrobi wszystko. Da się za niego pokroić i skoczy za nim w ogień. Nie dlatego, że musi, tylko dlatego, że chce. Dlatego, że najważniejsze w jego życiu stało się to, żeby być z nami, bo w nas widzi lidera, my zapewniamy mu wszystko czego potrzebuje do życia - strukturę, konsekwencję, bezpieczeństwo całego stada, zajęcie i odpowiednie ćwiczenia. 



1 komentarz:

  1. Super. Dzięki za ten artykuł. Jestem szczęśliwa posiadaczką 4,5 miesięcznego euraska i ten artykuł pokazał mi co robię dobrze, a z czym muszę jeszcze popracować. Mój chłopak miał tak samo, że na początku był bardzo lękliwy. Dużo pracowaliśmy i jest ogromna zmiana, stał się bardzo pewny siebie i ciekawski. Zresztą cały czas pracujemy, socjalizujemy i oswajamy. Kontynuuj pisanie artykułów, bo świetnie się je czyta :)

    OdpowiedzUsuń

Eurasier "do przodu" i "do tyłu", czyli blaski i cienie ekstremalnych przypadków

To, że opisy ras są jedynie ogólnikami, jest dość oczywiste. Każdy pies jest inny. Opis rasy to jedynie ogólne ramy, w których powinien mieś...