Eurasier
Cała prawda o rasie
środa, 22 grudnia 2021
Eurasier "do przodu" i "do tyłu", czyli blaski i cienie ekstremalnych przypadków
wtorek, 7 grudnia 2021
"Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś" - Post emocjonalny
Dzisiaj coś nie do końca związanego z samymi Eurasierami, a mianowicie post o odpowiedzialności za zwierzę, które wzięło się pod swój dach. Będzie bez zdjęć i bez owijania w bawełnę.
Nie ukrywam, że post jest dość emocjonalny dla mnie, bo
sytuacja, o której zaraz napiszę jest mi bliska. Nie interweniowałam nadmiernie, bo to nie
moja rola, żeby wszystko za wszystkich robić, mówimy o dorosłych ludziach,
którzy powinni wiedzieć co robią, a jeśli nie wiedzą, to powinni wiedzieć gdzie
tej wiedzy szukać.
Na wstępie:
Nie potępiam zerojedynkowo samego oddawania zwierząt do innych (dobrych, sprawdzonych)
domów - poza pewnymi konkretnymi sytuacjami kiedy oddanie zwierzaka jest podyktowane wyłącznie tym, że przestał zarabiać na siebie. Wiem jak różne są sytuacje życiowe i ja sama kiedyś dwa swoje koty (Lulka i Łacię)
zmuszona byłam oddać. Jeden z nich trafił do moich rodziców, co okazało się być
zbawienne zarówno dla niego jak i dla mojego taty, a drugi trafił do bardzo
dobrej znajomej mojej mamy, która zakochała się w kocie bez pamięci. Oba koty dożyły
starości i fantastycznie czuły się w nowych domach. Moje koty musiały znaleźć nowe
domy dla własnego dobra, gdyż w moim domu atmosfera zrobiła się dla nich niekorzystna
(nie za moją sprawą). Powodem oddania zwierząt nie był brak czasu ani brak
odpowiedzialności z mojej strony, a ich własne dobro. Uważam, że zrobiłam
najlepszą rzecz jaką mogłam i pomogłam w ten sposób obu kotom. Lulek nagle
przestał sikać poza kuwetę, a Łacia otworzyła się na nowo na świat. Tamten czas
i tamta sytuacja nauczyła mnie, że nie wszystko jest czarne i białe i czasem
człowiek staje przed trudnym wyborem między dwoma istotami które kocha i musi
znaleźć rozwiązanie idealne dla obu stron. Mi się to wtedy udało.
Nie brałam pod uwagę wyrzucenia kotów na bruk czy oddania
ich do schroniska. Byłam gotowa izolować koty w osobnym pomieszczeniu, z daleka
od wrogiej im osoby do końca ich życia, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Dzieliłabym swój czas między koty i resztę rodziny. Z pomocą
przyszli mi wtedy ludzie, którym z tego miejsca bardzo za to dziękuję. Krzyśku,
Aniu, Irenko – daliście Lulkowi i Łaci wspaniałe życie – dziękuję, że byliście
wtedy dla nas.
No ale do rzeczy…
Dorośli ludzie, biorący pod swoje skrzydła psa, powinni być
świadomi, że pies to obowiązek.
Powinni być świadomi, że pies nie „zrobi się” sam, że
posłuszeństwo trzeba wypracować i że nawet największy ogród jest dla psa tylko
większym więzieniem. Powinni mieć świadomość, że pies to zwierzę SOCJALNE, które
żyje dla człowieka i dla kontaktu z nim, bo tak je ukształtowaliśmy od dnia, kiedy
oswoiliśmy pierwszego wilka.
Niektóre psy być może są stworzone do tego, żeby żyć na
podwórku, w budzie i pilnować obejścia, ale nawet one potrzebują kontaktu z
człowiekiem, żeby nie stały się agresywne albo strachliwe, żeby ktokolwiek mógł
nad nimi panować. Każdy pies potrzebuje, żeby spędzać z nim czas. Czas spędzany
z psem to nie jest nasypanie mu żarcia do miski czy nalanie wody i rzucenie
patyka 2 razy. Czas spędzony z psem to wspólne wędrówki, kiedy robicie coś
razem, to wspólne ćwiczenie komend, to uczenie się nawzajem swego języka i
wypracowywanie komunikacji. Patyk też jest fajny. Szukanie żarcia w trawie też.
Ale RAZEM!
To, że widzicie kogoś, kto ma pięknego psa, który chodzi
przy nodze, wykonuje komendy w ciągu sekundy i jest wpatrzony we właściciela
jak w obrazek to nie jest kwestia tego, że ten pies tak ma. To się nie robi
samo. Nie, to są godziny, tygodnie, miesiące i LATA pracy i współpracy
człowieka z psem. Ten pies i ten człowiek znają się „jak łyse konie” i rozmawiają
ze sobą. Człowiek słucha psa, a pies słucha człowieka. Taka więź nie powstaje
dlatego, że rzucasz psu ochłap mięcha, czy karmisz go najlepszym żarciem na
świecie. Taka więź powstaje przez robienie różnych rzeczy razem. Jeśli widzicie
kogoś z fantastycznie ułożonym psem, przystańcie i pogadajcie i zapytajcie ile
czasu i wyrzeczeń i wstawania o 5 rano go to kosztowało. Pies to praca, czasem
frustrująca, czasem irytująca, czasem dająca wrażenie beznadziei i braku
postępu. Zaufanie i bezgraniczna miłość psa, jeśli wytrwacie w trudnych
chwilach, warte są każdego poświęcenia.
No więc sytuacja:
Macie duży dom na wsi, dużą, ogrodzoną działkę. Wydaje się, że wszystko jest super i idealnie i myślicie o psie. Jedno z Was ma doświadczenie z psami (a przynajmniej tak uważa), bo kiedy było dzieckiem, psy gdzieś tam się przewijały w zasadzie non stop. Drugie z Was jest kompletnie zielone i absolutnie się z tym nie kryje. Macie w otoczeniu psiarzy mniejszych lub większych....
Nagle los sprawia, że gdzieś do kogoś w okolicy przyłazi bezpański pies. Myślicie „super!”, jedziecie po psa, obiecując mu dobry dom i lepsze życie. Dajecie mu jeść, dajecie mu budę. Do domu mu nie wolno wchodzić, ale to nie jest problemem. Pies sobie na dworze radzi. Chodzicie na spacery i przez pierwsze kilka tygodni jesteście psem zachwyceni, bo trzyma się Waszej nogi jakby był do niej przyklejony. Tylko gdzieś w oddali jeden ze znajomych psiarzy mówi „poczekaj… on ci jeszcze pokaże”. Nie wierzycie. Macie psa idealnego. Dajecie mu jeść, raz na tydzień zabieracie na spacer do lasu, z początku nawet Wam się chce uczyć psa „siad” i „łapa” i on tak szybko łapie, że jest po prostu cudownie. Sielanka trwa kilka tygodni, a może nawet miesięcy. Na dworze zaczyna się robić zimno i nie chce Wam się już wychodzić i nawet tego siad ćwiczyć, poza tym macie inne rzeczy na głowie. Pies siedzi sam na dworze przez większość dnia. Wychodzicie tam na 10 minut, kilka razy dziennie, żeby dać mu jeść i wlać świeżą wodę do miski. Pies się nudzi, więc znajduje sobie ciekawe zajęcia. Kopie doły, ucieka z posesji, wybiegając na ruchliwą szosę. Parę razy jeździcie po niego do schroniska, bo tam go ludzie odwożą. To nie jest pies, którego widzieliście u znajomego psiarza przy nodze. Ten złowróżbnik wykrakał, „poczekaj” – no i masz. Wasz idealny pies się „zepsuł”. Budujecie kojec, żeby nie zwiewał, ale on się podkopuje i rozrywa zębami kraty, więc w kojcu siedzi na łańcuchu. Długim, bo z 5-10 metrowym. Nawet to go nie powstrzymuje. Wziąż ucieka.
Fast forward kilkanaście miesięcy.
Znajomy psiarz (ten złowróżbny) na szybko ocenia psa, starając się Was nie przestraszyć, mówi „poniżej godziny dziennie pracy z nim nie schodźcie, bo nic nie osiągniecie. Ten pies potrzebuje czasu z Wami, ten pies potrzebuje pracy…”. Oboje mówicie, że nie macie czasu. GODZINY w ciągu doby nie możecie poświęcić zwierzęciu, któremu obiecaliście lepsze życie?! Serio?! Gdzie to doświadczenie z psami, jednego z Was? Gdzie zdrowy rozsądek? Jak pie ma ogarnąć zasady, których nikt mu nigdy nie wytłumaczył? Skąd ma wiedzieć że nie wolno uciekać?
JEDNEJ GODZINY nie macie... Na dwie dorosłe osoby... Godzina dziennie to bardzo dużo jest... nie powinnam się dziwić, przecież wiem, że doba nie jest z gumy. No nie jest, ale nie ma obowiązku posiadania psa.
Znajomy psiarz wie, że nie musi być dla Was autorytetem,
podsyła więc informacje i kontakty do dyplomowanych behawiorystów i trenerów w
okolicy, żeby pomóc Wam ogarnąć to, za co Wy wzięliście odpowiedzialność. Przez
pół roku nawet nie mieliście czasu tam zadzwonić… Sam znajomy nie może do Was
ciągle jeździć, żeby Wam pomóc go ogarnąć, bo 200 km w jedną stronę to jest
kawałeczek…
Jesteście po kilku, a może kilkunastu wizytach w schronisku,
żeby odebrać tego "głupiego powsinogę". Źle mu u Was, myślicie, niewdzięczny
jest. Ma wszystko, czego mu potrzeba, a głupi wybiera wolność, to może niech se
idzie w cholerę, skoro tak wybiera…
To jeszcze raz: NIE MA WSZYSTKIEGO!, nie ma Was, a Was potrzebuje najbardziej.
Nie macie już do niego serca. Moment, kiedy przyjeżdża policja i
nakłada na Was mandat, przelewa czarę goryczy – pies musi odejść. Nawet
wystawiacie gdzieś ogłoszenie i zdjęcia, ale nie napiszecie do znajomych, żeby
udostępnili, żeby zwiększyć jego szanse. Nawet znajomego psiarza i jego kontakty
w psim świecie olewacie.
Pies ląduje u kogoś innego. Na łańcuchu. Bo to lepsze niż
schronisko. I tak, wiem, ten pies będzie tam miał jedzenie i weta i nawet kontakt z
ludźmi, większy niż u Was, ale spędzi całe życie uwiązany, bo Wam nie chciało
się nawet udostępnić posta na fejsbuku, że szukacie domu dla swojego psa.
Wzięliście młodego psa, około rocznego, zmarnowaliście rok
jego życia, może trochę ponad. Dlaczego zmarnowaliście? Bo, co do zasady, młode psy znajdują domy łatwiej i szybciej - im młodsze, tym łatwiej i tym szybciej. Na "stare" czy nawet kilkuletnie psy popyt jest mniejszy. Prawdopodobieństwo znalezienia domu, z każdym rokiem na psim liczniku, bezlitośnie dąży do zera. W ciagu tego roku z haczkiem, kiedy pies byl u Was, nie zrobiliście z nim absolutnie NIC. Nie pracowaliście nad nim i jego problemami. Nie zbudowaliście w nim zaufania do ludzi. Nie nauczyliście go zasad, jakie panowały w Waszym domu. Nie daliście mu lepszego życia (sorry).
A teraz hit nad hiciory. Pozbyliście się tego „zepsutego”
psa, na którego słowa znajomego psiarza zadziałały jak klątwa „poczekaj”… Więc
teraz jedno z Was, ma plan wziąć nowego psa. Innego, "lepszego". Żeby znowu przykuć go sznurem do budy i nie spędzać z nim czasu. Może
ten nie będzie „zepsuty” albo może ten durny, znajomy psiarz tym razem krakać
nie będzie.
Drugie z Was ma na szczęście na tyle przyzwoitości, żeby powiedzieć, że drugiego psa nie chce, bo nie ma na niego czasu. No, chociaż tyle…
To tyle ode mnie, emocjonalnej historii o dwojgu dorosłych ludzi i psie, któremu obiecali lepsze życie…
I ja wiem, że oni to pewnie przeczytają. Z premedytacją nie
piszę o kim mowa, oni wiedzą. I wiem, że pewnie będą się próbowali bronić i udowadniać
mi, że łańcuch jest lepszy niż schronisko. I nawet może się z tym zgodzę, ale
moim zdaniem TEN pies miał szansę na naprawdę fajny dom. Sprawdziłby się w
agility czy we frisbee. Z aktywnym człowiekiem biegałby przy rowerze, albo
uprawiał bikejooring. TEN pies miał szansę na lepsze życie, nie na łańcuchu, a
w domu z człowiekiem który wie co to znaczy mieć psa. I moim zdaniem oni mu tę
szansę odebrali.
Jestem w stanie prosto w twarz powiedzieć im dokładnie to,
co tu napisałam, nieco mniej przebierając w słowach, bo „face to face” nie
musze być politycznie poprawna.
Parafrazując Małego Księcia „jesteś odpowiedzialny za to, co
przygarnąłeś”.
środa, 1 grudnia 2021
Dzień z życia hodowcy - z lekkim przymrużeniem oka
Trochę z przymrużeniem oka:
Myślicie nad założeniem hodowli?
Polecam! /Hyhyhy/ Świetna zabawa ;)
Tekst z zeszłego roku, ale coś czuję że wiele lat będzie na czasie.
Dzień hodowcy:
3:00 "świt żywych trupów"
Psia matka się budzi i idzie obudzić dzieci. W kojcu harmider. Wstajesz i wypuszczasz maluchy na dwór na wybieganie i sikupe
4:00 "ah, śpij kochanie jeśli gwiazdkę z nieba chcesz, dostaniesz..."
Próbujesz zasnąć licząc na choć 15 minut spokoju. Zamiast tego kręcisz się w łóżku, bo maluchy popiskują i pochrumkują i łażą i ogólnie uważają, że zwiedzanie świata o 4 nad ranem jest super.
6:00 "wake me up befere you go go"
Pobudka!!! Maluchy harcują, matka się kręci.
20 minut latania po ogrodzie żeby wyłapać 9 poczwar i nie wypuścić ponownie na dwór tych już wyłapanych. Przy -7 stopniach w piżamie jest to niezłe wyzwanie.
7:00 kawa
7:30 "kopciuszek 1 on 1"
Sikupa - przecież na dworze to byla ganiawka a nie czas na sikupy... Kojec cały uwalony...
8:00 "kevin sam w domu"
Jeden maluch nie śpi. Biega po pozostałych żeby się z nim pobawiły - maluchy reagują warkami i szczekami. Biedny samotnik siedzi i patrzy na ciebie wielkimi oczami. Wchodzisz żeby się z nim pobawić. Wszyscy się budzą (dzieci mają wbudowany babcio-radar) i nagle jesteś najcudowniejszą rzeczą na świecie. Nos w oku, zęby w d..pie (u facetow nie tylko w d...), jest fajnie.
9:00 "snow is falling"
Maluchy na dwór na sikupe i bieganie. Ty przygotowujesz dla nich zarcie. Ogrodem zajmiesz sie jak snieg stopnieje. Żółty snieg...
10:00 "spanie jest przereklamowane"
Próbujesz się zdrzemnąć, ale maluchy właśnie stwierdziły że trzeba biegać po baseniku z kulkami. Nie da się spać. Ciśnienie ci skacze. Kawa byla niepotrzebna.
11:00 "just a little bit of heaven"
Maluchy idą spać. Robisz sobie śniadanie.
12:00 "hell's kitchen"
Żarcia już nie ma. Dosypujesz suchego, dajesz puchę mokrego. Zaczynasz socjal. Rowery. Kulki w baseniku, tunel i namiot
13:00 "catch me of you can" -
Maluchy wstają na sikupe. Wypuszczasz, robisz fotki i filmiki, biegasz po mrozie. Powoli myślisz o przebraniu się z piżamy bo zimno ci w du... ;) Zaganianie małych to walka z wiatrakami i robota dla 2 osob. Jedna gania małe po ogrodku i wyłapuje, druga pilnuje żeby reszta tałatajstwa nie wylazła z powrotem na dwór
14:30 "Sound of silence"
Chwila ciszy. Zaczynasz myśleć że może uda ci się przespać, albo coś zjeść. W sumie kiszki marsza grają...
14:00 "the dark side awakens"
W kojcu poruszenie. Jedno małe chce siku i piszczy przed drzwiami. Reszta budzi się i wtóruje, bo tak ;) wypuszczasz i znowu myślisz sobie o bieganiu po mrozie. Idziesz się przebrać z piżamy. W końcu.
15:00 "ja cię kocham a ty śpisz"
Spanko. Próbujesz zrobić obiad, ale w sumie przypominasz sobie że psia mama potrzebuje spaceru poza ogród i kojec i dom... Znikasz na godzinę.
16:00 "Gordon Ramsey live"
Maluchy muszą zjeść po bieganiu. Robisz jedzonko (suche/mokre)
17:00 "jurrasic park"
Socjal - bawisz się z małymi. Pokazujesz im rowery, rolki długie spódnice wysokie buty, włączasz w tv dźwięki burzy itd. straszysz wszystkim czym się da. Żeby się nie bały później.
18:00 - " it's a wonderful life"
Masz chwilę dla siebie. Maluchy zmęczone socjalem chłoną to czego się nauczyły. Rowery nie gryzą. Długie spódnice nie zabijają... Jest dobrze
19:00 "fight for yout right to party!"
Kolejne małe uznaje że spanie jest nudne i budzi rodzeństwo. Sikupa na dworku. Trochę socjalu z bieganiem, tupaniem i różnymi zabawkami (dalej jest minus 7, ale już nie jesteś w piżamie)
20:00 "armageddon"
Zaczyna się okres adhd przerywany krótkimi chwilami kiedy maluchy śpią.
0:00 "somewhere over the rainbow"
Okres adhd sie konczy. Kladziesz sie spac. Zastanawiasz się po co ci to było i kiedy oni (ci co kupują od ciebie szczeniaczka) w końcu zabiorą te dzieciaki ;)
Jutro też jest dzień 3:) będzie lepiej... Mówisz sobie i zasypiasz w chwili kiedy twoja glowa dotyka poduszki.
"Jest super, jest super więc o co ci chodzi..."
czwartek, 25 listopada 2021
Zdrowie Eurasiera - co i jak?
Na wstępie zaznaczę, że nie jestem weterynarzem, a wiedzę czerpię z rozmów z hodowcami w Polsce i za granicą oraz z przeróżnych artykułów
Część 1. O jakie badania pytać hodowcę?
Jak dobrze wiadomo, podstawą hodowli psów powinno być rozmnażanie jedynie zdrowych zwierząt. Niestety, w przypadku Eurasiera, ZKwP nie wymaga praktycznie żadnych badań. Rasa jest ogólnie zdrowa i nie ma wielu obciążeń genetycznych, ale i tak są pewne badania, których warto wymagać od hodowcy:
DWLM – Dandy Walker-like Malformation – choroba genetyczna
mózgu, objawiająca się utratą kontroli nad ciałem (psy potykają się,
przewracają, czasem mają drgawki).
Na szczęście DWLM dziedziczone jest autosomalnie recesywnie. W skrócie oznacza to tyle, że psy, które mają zdrowych rodziców (genotyp N/N), będą zdrowe, a te, u których jedno z rodziców jest nosicielem (N/dwlm), a drugie jest zdrowe – będą albo zdrowe albo będą nosicielami. Należy tu wspomnieć, iż nosiciele nie mają objawów choroby. Nie należy jednak kojarzyć nosiciela z nosicielem.
HD – Hip Dysplasia, czyli dysplazja bioder – jest to choroba, do której skłonności mogą być dziedziczone, ale może się rozwinąć też u szczeniąt po zdrowych rodzicach, albo ze względów środowiskowych. Mały szczeniak powinien być odpowiednio karmiony – pełnowartościową karmą, a także nie powinien biegać po schodach i być zmuszany do nadmiernego wysiłku. Niekorzystnie na stawy działają też śliskie powierzchnie, takie jak panele podłogowe czy śliskie płytki. Idealne biodra to HD A, skala sięga aż do E. Znam hodowców, którzy rozmnażają psy z biodrami HD C, ale osobiście chyba nie kupiłabym szczenięcia po takim rodzicu.
W kontekście szczenięcych stawów i tego dlaczego małe szczenięta nie powinny zbyt dużo biegać:
Szczenięta nie mają jeszcze wykształconych stawów. Myślę, że warto zajrzeć na stronę https://www.hluhluwe.ch/articles/puppy-bones, artykuł jest po angielsku, ale zdjęcia mówią same za siebie. Popatrzcie jak wygląda szczeniak pod kątem budowy kości i stawów. Zdjęcia RTG dorosłego psa macie też w tym artykule.
ED – Elbow Dysplasia – Dysplazja łokci – opis w sumie podobny, jak powyżej – skłonności są genetyczne, ale warunki, w jakich bytuje szczenię mają wpływ na rozwój jego stawów. Idealne stawy łokciowe to ED 0/0
Patellar Luxation – nawykowe wypadanie rzepki – ideałem jest PL 0/0 i nie powinno się rozmnażać psów o innym wyniku. Problemy z rzepką u Eurasiera to spuścizna po szpicach. Dość strome kątowanie sprzyja występowaniu tej wady. Wedle mojej wiedzy, nie zdarza się ona często.
Oczy – Chorób oczu jest dość dużo, ale większość z nich nie występuje w naszej rasie. U Eurasierów najczęstszym
problemem z oczami jest Entropium, czyli zawijająca się powieka, która
podrażnia rogówkę oka i powoduje nadmierne łzawienie. Wada ta może zostać skorygowana
operacyjnie, acz psy nią dotknięte nie powinny uczestniczyć w hodowli.
Zdarza się także, że Eurasier ma kilka dodatkowych rzęs lub cały rząd dodatkowych rzęs. Wielu osobnikom to nie przeszkadza, jeśli nie podrażnia samego oka.
Tarczyca - tu warto poprosić zarówno o badanie TSH, T4, jak i przeciwciał.
Trzustka – badanie Lipazy (DGGR) powinno wystarczyć. Jeśli jest w normie, nie przejmowałabym się.
Część 2 Choroby, które zdarzają się w rasie
Skręty żołądka
Popularne jest przekonanie, że do skrętu żołądka dochodzi tylko
wtedy, kiedy pies zaczyna biegać tuż po jedzeniu, kiedy wypełniony pokarmem żołądek jest ciężki. Teoretycznie remedium na to byłoby karmienie psa mniejszymi
porcjami i zawsze po spacerze. I faktycznie – jest to jeden z powodów skrętu,
ale nie jedyny.
Niestety ostatnie „przygody” ze skrętem żołądka pozwalają na wysnuwanie nowych wniosków, włącznie z takim, że silne wzdęcia na tle alergicznym mogą powodować skręty żołądka. Zaczyna się też pojawiać przypuszczenie, że niektóre linie hodowlane są narażone na skręt bardziej, a inne mniej. Nie ma jednak jeszcze badań, które w 100 procentach potwierdzałyby te przypuszczenia.
Poniżej historia jednego z Polskich Eurasierów (z tego
miejsca podziękowania dla Ani – właścicielki pechowca, za zgodę na publikację ich
historii i za podesłanie linków do ciekawych artykułów na temat skrętów
żołądka):
„Hej Wszystkim! Dziś mam słodko gorzkie wieści, ale zdecydowałam
się oficjalnie Was powiadomić by odsunąć wasze obawy o własne psy oraz uciąć
plotki.
Słodkie : Nacho żyje i ma się dobrze
Gorzkie:
Nachos pod koniec października doznał skrętu żołądka, który był
następstwem zgazowania przewodu pokarmowego. Obecnie jesteśmy po wielu
badaniach, ponieważ postawiłam sobie za priorytet ustalić przyczynę (dla
niewtajemniczonych, skręt żołądka jest najczęściej tylko następstwem jakiegoś
pierwotnego problemu a nie chorobą samą w sobie czyli występującą samoistnie,
do tego bardzo mało zbadaną, lecz udało mi się dotrzeć do paru ciekawych
opracowań na ten temat). U mojego psa teoria o przekarmieniu i ruchu zaraz po
nakarmieniu została w pierwszej kolejności odrzucona, ponieważ mój pies od
zawsze je w trzech porcjach swoją dzienną porcje a czasami nawet nie dojada
(niejadek). Obserwowałam przed nieszczęśliwą nocą (takie historie często dzieją
się po zmroku), że pies jest markotny już dwa dni wcześniej, tej doby już było
wyraźnie widać, że coś mu jest. To wywołało moją czujność i sprawdzałam co
jakiś czas brzuch, o 21 był zgazowany na wysokości pachwin na tyle mocno, że
skłoniło mnie do wizyty u Weterynarza, ale niestety na tyle słabo, że
niedoświadczony lekarz na dyżurze uspakajając mnie, że to tylko niestrawność
odesłał mnie do domu. Lecz nadal obserwowałam psa i po 20 minutach w domu pojechaliśmy
powtórnie na dyżur. W drodze nastąpił bardzo bolesny skręt już bardzo
zagazowanego żołądka. Niestety nie od razu młody lekarz wezwał chirurga.
Operacja odbyła się dopiero około 23:00. Nie będę Was zadręczać szczegółami.
Rozmawiałam z gastroenterologiem i potwierdza moje
przypuszczenia, że gdyby o 21 czyli za pierwszym razem gdy pojawiliśmy się,
pies został odbarczony lub odgazowany w jakikolwiek sposób może udało by się
uniknąć operacji.
Ale do rzeczy…
U mojego psa podłoże było w braku równowagi flory bakteryjnej,
takie są wnioski po wszystkich badaniach. Nacho po kontuzji z marca tego roku
miał podawane antybiotyki, ponieważ w prześwietleniu nic nie było widać to
ortopeda wywnioskował, że pewnie to jakiś pourazowy stan zapalny. Niestety
zabrakło przeleczenia prebiotykami dobrej jakości, do tego dołożyła się dieta
wysokobiałkowa, którą zapewniamy naszym psom w karmach bez zbożowych (
wysokobiałkowa dieta może doprowadzić do namnażania w nadmiarze bakterii
gnilnych) i nieszczęście gotowe.
Mamy dużo szczęścia, że trafiliśmy w ręce specjalistów, że pies
jest zdrowy i młody, ponieważ bardzo szybko się regeneruje i nie obserwują u
niego żadnych poważnych negatywnych skutków dla organizmu, przez całe to
zajście.
Pamiętajcie, że to jest historia mojego psa i u każdego psa może
dojść do takiego powikłania na różnym tle, u nas tak to przebiegało. Jest wiele
teorii a co za tym idzie przyczyn.
Dla zainteresowanych linki do interesujących opracowań
weterynaryjnych:
https://vetexpert.eu/wp.../uploads/2020/11/DVMtimes_nr3.pdf
https://www.dlaspecjalistow.pl/.../c2e60e7.../str_069-74.pdf
„
Dodatkowo, Ania poleca artykuł https://psiediety.pl/epi-zewnatrzwydzielnicza-niewydolnosc/
część przypadków skrętów albo skrętopodobnych epizodów może wynikać ponoć z EPI. Pomocne przy diagnozie EPI jest oznaczenie TLI (trzustka).
Z mojego doświadczenia i nie tylko mojego – lepsze jest
wrogiem dobrego. Można się doktoryzować z karm i żywienia psa i słuchać głosów,
że „twój pies jest za chudy, weź go podtucz” – swoją drogą powodzenia przy
niejadku…
Ja posłuchałam, jedna z moich znajomych też. Tuczenie
niejadka nie jest proste. Została nam więc zmiana karmy na taką dla psów
aktywnych – z większą ilością kalorii. Psy utyły albo nie, ale zmiany było dość
szybko widać w zachowaniu – stały się mniej aktywne i takie jakby „przygaszone”.
Jako, że jestem „wariatką” poleciałam do weta i kazałam utoczyć krwi i
przebadać w każdą stronę i… okazało się, że trzustkowe wyniki mamy słabe (u
znajomej też). Poleciałam więc na USG, żeby zobaczyć jak ta trzustka wygląda i
co i jak i na szczęście jest dobrze. Zmian nie było widać. Radiolog mnie
grzecznie zapytał co mi strzeliło do łba, że pies ma niby problemy z trzustką,
jak trzustka ideał i w ogóle wszystko ideał…Kamień z serca. Odstawiliśmy kaloryczną
karmę, przeszliśmy na normalną, zwiększyliśmy aktywność na jakiś czas, żeby
zrzucić dodatkowe kilogramy i… przebadaliśmy krew ponownie. Jest dobrze.
Trzustka ideał nawet w wynikach krwi. Mój pies jest znowu „za chudy” a ja już
mam to w nosie. Bo nie będę po raz kolejny za radą czyjąś tuczyć własnego psa.
Psu jest dobrze takim, jakim jest.
Nie polecam sztucznego tuczenia psa dziwnymi karmami. No
ogólnie… jeśli pies się na czymś czuje dobrze, zostańcie na tym i nie
kombinujcie. A jeśli Wasz pies nagle przygasa – do weta. Im szybciej wyłapiecie
nieprawidłowości, tym lepiej dla Was i dla psa. Może wyjdzie z tego obronną
łapą tak, jak mój.
Nie jest to nadmiernie częsty problem u naszej rasy,
zdarzają się jednak psy, które z tarczycą mają problemy. Najczęstszym z nich
jest niedoczynność, objawiająca się często apatią, zwiększeniem masy ciała, ale
także łojotokiem lub łysieniem. Tarczycę kontroluje się hormonalnymi
tabletkami, jeśli jest taka potrzeba.
Hot spot to bakteryjne lub grzybicze nadkażenie skóry,
bardzo piekące, powodujące dyskomfort. Futro w obrębie hot-spota często
wychodzi, a pies dziwnie interesuje się tym miejscem. Skóra hot spota jest
zaczerwieniona i gorąca. Z powodzeniem leczy się go miejscowymi sterydami. Niestety, ze względu na gęste futro, Eurasiery mają niejako tendencję do Hot
spotów. Szczególnie w okresie linienia, należy sumiennie wyczesywać psy.
Zwierzęta mają tendencję do ukrywania swoich słabości. Jeśli
coś zauważacie, najczęściej oznacza to, że już wcześniej był problem, tylko pies
Wam tego nie pokazał…
Część 3: jakie badania robić okresowo i przed operacją
W obu przypadkach pełna morfologia z biochemią i rozmazem.
Warto podpytac weterynarza o pakiety badań. Często pakiet geriatryczny jest bardzo fajny do obrazowania ogólnego stanu zdrowia psa, a wychodzi taniej niż pojedyncze badania.
Ja badam okresowo także trzustkę, tarczycę i wątrobę.
Przed każdą operacją warto zrobić też echo serca.
Po ukończeniu roku można zrobić prześwietlenie na dysplazję i ogólne badanie u ortopedy, żeby Wam powiedział jak wygląda aparat ruchu u Waszego psa.
wtorek, 23 listopada 2021
Okresy życia, czyli czego się spodziewać i jak sobie z tym radzić?
Psy zmieniają się na przestrzeni czasu. Nie jest to chyba nic nowego. Jak to się dzieje i dlaczego, to odwieczne pytanie wielu osób.
Pierwszym etapem życia szczenięcia jest noworodek. Jeśli nie macie hodowli, to raczej ten etap Was ominie. Psie noworodki są bardzo nieporadne. Ślepe i głuche, rodzą się jedynie z aktywnym zmysłem powonienia. Nawet poruszanie się na tym etapie przypomina bardziej pełzanie niż chodzenie.
Około 2-3 tygodnia życia, szczenięta otwierają oczy, a zaraz potem uszy.
W szczenięctwie następuje też tak zwany okres socjalizacji (do ok 12-14 tygodnia życia), a zaraz po nim okres lękowy.
Czego się spodziewać po przyjeździe do domu?
Szczeniak
Szczeniaczki są śliczne i nieporadne i bardzo zależne od stada. I doskonale o tym wiedzą, dlatego w pierwszym okresie, po aklimatyzacji w domu, trzymają się swoich opiekunów na spacerach i nie oddalają się zbytnio. Okres socjalizacji warto maksymalnie wykorzystać (oczywiście po konsultacji z wetem co do okresu ochronnego po szczepieniach) i zapoznać psa z jak największą częścią świata zewnętrznego. W tym okresie szczenięta są też często bardzo ufne do obcych.
Okres lękowy przynosi pewne zmiany - szczenię zaczyna łapać dystans do obcych ludzi i dziwnych zjawisk (rower też jest dziwnym zjawiskiem, jeśli szczeniak go wcześniej nie poznał). Jest to czas kiedy warto wspierać szczeniaka, nie uciekając razem z nim od "złych" i "strasznych" rzeczy, ale stopniowo zmniejszając jego dystans, zachęcając dobrym słowem i głaskami.
Szczenięta chłoną wiedzę jak gąbka. Jeśli w tym okresie zaczniecie z nimi pracować, będzie to procentowało w przyszłości. Musicie pamiętać jednak, że nie każda nauka, wychodzi tak, jakbyśmy tego chcieli - jeśli będziecie psu dawać jeść za każdym razem, kiedy na Was szczeknie - zacznie szczekać, żeby dostać jeść. :D I tak oto szczenięta tresują sobie właścicieli. Jeśli nie chcecie być tresowani - kontrolujcie swoje odruchy i jeśli zauważacie jakąś prawidłowość - zmieńcie swoje nawyki.
Szkolenie szczenięcia to sama przyjemność. Maluchy chcą zadowolić swojego człowieka zawsze i na wszelkie możliwe sposoby. Bardzo często ludzie są zdziwieni jak szybko mały Eurasier się uczy. To sprytne i inteligentne bestie są. Ale poczekajcie chwilę... Ten okres się kończy i następuje po nim... chaos.
Nastolatek, czyli chaos w psiej skórze.
Ok 7 miesiąca życia szczeniaki zaczynają dojrzewać. Panowie notorycznie podnoszą już nogę do sikania, a panie przymierzają się do pierwszej cieczki. Wtedy też Wasze ukochane "pieseczki" wchodzą w okres dojrzewania. Stado nie jest im do niczego potrzebne. Same umieją lepiej. Odwołanie nie działa, każdą komendę trzeba powtarzać 30 razy, nawet, jeśli jeszcze parę tygodni temu "siad" działało jak w komisarzu Rexie, teraz pies jakby nie słyszał.Okres nastolatka jest trudny. Wpleciony gdzieś w niego jest też kolejny okres lękowy, w którym dystans do świata znowu się zwiększa.
Nie ma uniwersalnego lekarstwa na psiego podlotka, ten okres trzeba przetrwać. Zaciskamy zęby i uporem maniaka 30 raz powtarzamy "łapa". Nie poddawajcie się! Odpuszczenie w tym okresie może cofnąć psa w rozwoju (w sensie karności i responsywności na szkolenie). Będzie się Wam wydawało, że już się cofnęliście. Nic podobnego. One Was teraz testują. Sprawdzają na ile mogą sobie pozwolić. To jest okres, kiedy psy powoli próbują znaleźć swoje miejsce w hierarchii stada, nie uznają z automatu, że są najsłabsze i nie będą się podporządkowywać tak łatwo jak zależny od stada, nieporadny szczeniak. W tym okresie zaczynają się pierwsze poważniejsze próby "przewrotów" i one nie muszą być brutalne czy agresywne - wystarczy, że nie poda Wam tej łapy i wygrał. Jeszcze 30 takich i w ogóle będzie miał w nosie.
Często dość w tym okresie do ekstremum rozdmuchuje się instynkt pogoni za wszystkim, co ucieka spod łap. (Bo trzeba Wam wiedzieć, że ten brak instynktu myśliwskiego to bajka jest. Są Eurasy, które nie mają instynktu, ale nie jest to reguła)
Ten okres wymaga od ludzi cierpliwości. Ogromnej. I ogromu czasu - jeśli kiedyś grzeczne wyjście z domu na luźnej smyczy zajmowało wam 5 sekund, teraz będzie to z dużym prawdopodobieństwem 15 minut. No chyba, że odpuścicie i pozwolicie psu wybiegać z domu na pełnym gazie, a sami będziecie tylko ozdobą na końcu smyczy - można i tak... Gwarantuję jednak, że po kilku takich spacerach będziecie mieli absolutnie dość, a Wasze ręce staną się 5 cm dłuższe. Dodatkowo - oduczenie psa holowania właściciela to całkiem niezły wysiłek i często, w przypadku niedoświadczonych właścicieli, wymaga wsparcia i pomocy behawiorysty. No chyba, że macie fantastycznego hodowcę, który poświęci część swojego urlopu i przejedzie paręset kilometrów, żeby nauczyć Was jak wyłączyć w Eurasie psa pociągowego. Jeśli tak, gratuluję. Takich hodowców ze świecą szukać...
Radą i sposobem na ten okres (poza "zaciśnij zęby i przetrwaj" jest zająć psa. Znaleźć czas w ciągu dnia, który możecie mu poświęcić. Nie na zasadzie, że za 30 minut wychodzicie na piwo ze znajomymi, tylko na zasadzie "nie mam już nic do roboty" i ćwiczyć te "siady" i "waruj" i "łapy" do skutku. Byle zawsze zakończyć sukcesem. Wynajdujcie najrozmaitsze zabawy (w szukanie żarcia, albo ukochanego domownika), zajmujcie psa, uczyńcie jego życie atrakcyjnym i ciekawym. I... przetrwajcie ten okres. Zaciśnijcie zęby, róbcie swoje i nie panikujcie, że pies Wam się w rozwoju cofnął. Nie jesteście sami...
Dorosły pies, czyli jak sobie pościeliłeś, tak się wyśpisz
Tu poznajecie swojego Eurasiera. Dowiecie się kogo tak naprawdę macie w domu i jak poradziliście sobie z ogarnięciem psa na starcie. Tu procentują wszystkie godziny włożone w szkolenie w okresie szczenięcym, a jeszcze bardziej upór i konsekwencja z okresu nastoletniego (Wasz upór, nie psa). Tu też czkawka odbije się każde ustępstwo z okresu nastoletniego. Dorosły Eurasier nieco spuszcza z tonu, jeśli chodzi o energię (za zwyczaj) i związuje się ostatecznie ze stadem. Jest na tyle karny, na ile mu nie odpuściliście w wieku nastoletnim.Prawidłowo prowadzony dorosły Euras kocha swoją rodzinę i da się za nią pokroić. Poziom energetyczny ma różny, ale to jest cecha mocno osobnicza, więc ciężko to opisać ogólnie. Jest dość karny z dokładnością do tego, że czasem cierpi na "wybiórczą głuchotę" i wtedy olewa swoich ludzi przez jakiś czas. Ma już wyrobione nawyki i swoje autorskie cwaniactwa (jak mnie wołają, to podniosę nogę / kucnę i będę wudawał, że sikam, chociaż tak naprawdę będę dalej niuchał ten fascynujący krzak. w końcu jak sikam to odpuszczają na chwilę i pozwalają mi przychodzić później). Obcych raczej nie lubi, acz znam przypadki, które każdego błagają o głaski. Często zmniejsza się popęd łowiecki, bo dorosły pies już wie, że z zającem nie ma szans, a ptaki są poza jego zasięgiem (bo kto to widział mieć skrzydła i w ogóle życie jest niesprawiedliwe) i nie wysila się niepotrzebnie.
Dorosłe Eurasiery często wyrastają też z nieśmiałości (pod warunkiem że były właściwie wspierane i socjalizowane), która w poprzednich etapach rozwoju może niedoświadczonym właścicielom przysporzyć siwych włosów na głowie.
Wiele rzeczy da się wyprowadzić także i na tym etapie, jeśli gdzieś wcześniej daliście ciała, ale nie polecam. Naprawdę łatwiej jest układać psa i na jakiś czas stać się wojskowym żandarmem (przy psim nastolatku), niż oduczać go złych nawyków.
Cieszcie się dorosłym Eurasem, przypominajcie od czasu do czasu komendy, bo obcy język nie używany, zanika.
Będzie fajnie?
Będzie!!!piątek, 19 listopada 2021
Dzień z życia właściciela Eurasa
Jak wygląda życie z Eurasierem? Kolorowo, to na pewno.
00:00 Ludzie idą spać, bo się zasiedzieli. Pies śpi od 2 godzin, bo nudno
było, ale ponieważ ludzie zaczęli się ruszać, pies wstaje i uznaje, że pora na
drapanki i mizianki i wszystko co najlepsze.
00:30 Pies uznaje, że dość drapanek i w ogóle w łóżku jest za ciepło i za
miękko i idzie się walnąć na gołą podłogę przy oknie balkonowym.
02:00 Pies uznaje, że coś go swędzi i zaczyna się drapać jak najęta. Szur
szur szur! drap drap drap! gryzu gryzu gryz. Poza tym podłoga pod drzwiami
balkonowymi się nagrzała, więc pies idzie szukać nowej, zimnej, twardej
miejscówki. Tup tup tup
02:45 ... tup tup tup... tup tup... pac! Pies znalazł miejsce do leżenia...
pod drzwiami balkonowymi. teraz trzeba udeptać podłogę pod leżysko. Pies
udeptuje tup tup tup...
03:00 Łubudu. Pies zmęczył się udeptywaniem podłogi pod leżysko i walnął się
na ziemię. Pies zasypia. Ludzie od godziny usiłują ignorować tuptupanie.
6:00 Dzwoni budzik ludzi. Wstają powoli zastanawiając się czemu znowu się
nie wyspali... Pies się przeciąga.
6:30 Ludzie piją kawę. Pies wskakuje na łóżko i wylewa im kawę na pościel.
Poranne drapanki są właśnie teraz.
7:00 Jeden ludź idzie do pracy, drugi idzie z psem na spacer. Pies wskakuje
do auta i jadą razem na pole, gdzie pies może się wybiegać.
7:10 pies gania jak oszalała po polu. Ludź snuje się na wpół przytomny
7:30 Pies widzi kaczki. Gania i skacze usiłując upolować. Kompletnie
ignoruje ludzia, który usiłuje psu wytłumaczyć, że ma nie skakać jak powalona
:)
8:20 Pies wskakuje do bagażnika z jęzorem na wierzchu. Ludź już się obudził.
Wołanie Eurasiera ganiającego po polu za kaczkami go otrzeźwiło.
8:30 Ludź i pies wracają do domu. Pies od razu leci pochwalić się ludziowi,
który pracuje jak to pięknie wygląda umorusana błockiem z podmokłej łąki, po
której ganiała za kaczkami.
9:00 Ludź 2 siada do pracy. Pies domaga się wyjścia na ogród. W trakcie
ganiania po polu zapomniała o potrzebach fizjologicznych.
9:15 Ludź 2 już zalogowany. Pies gania po ogrodzie
9:30 Pies szczeka. Znudziło jej się siedzenie samej na ogrodzie. Wpuszczona przegląda miski, najwyraźniej w poszukiwaniu jakiegoś skarbu, bo zamiast grzecznie jeść, tylko gmera w misce nosem, a sucha karma obija się o brzegi miski i doprowadza pracujących ludzi do szału.
9:45 W misce nie było skarbów. Zrezygnowana pies kładzie się pod drzwiami balkonowymi (tak, też robi tuptuptup przez 15 minut, bo legowisko – czytaj: panele podłogowe - udeptane w nocy, musi zostać udeptane ponownie)
12:00 Pies przeciąga się i wstaje. Jeszcze raz sprawdza miski, przekopując je w poszukiwaniu skarbów. Ostatecznie zadowala się tym, co tam znalazła i zajada.
12:15 Błoto na psie wyschło. Powoli się wykrusza, zasypując podłogę toną szarawego piachu. Dobrze, że mamy Roombe
12:30 Pies idzie do ludzi, usiłuje zwrócić na siebie uwagę więc drepta od jednego ludzia do drugiego i kładzie głowę na kolanach, albo podrzuca rękę. Podrzucaną ręką słabo się operuje myszką… Praca staje się walką z antygrawitacyjną siłą psiego pyska.
13:00 Po krótkich drapankach w przerwie pracy (zamiast obiadu ludziowego), pies zrezygnowana idzie spać. (tuptup tup i tak dalej… znacie to…)
15:00 Pies dostaje szajby. O 16 ma iść na spacer, więc na wszelki wypadek już od 15 zaiwania po domu jak uciekający przed bójką więzień na spacerniaku. Pies biega po schodach na górę, trąca ludzia numer 1 (teraz jego kolej na spacer) i biegnie na dół po drzwi wejściowe. Ludź głupi jest i nie rozumie co pies mówi, więc pies ponawia próby. Do skutku, do 16. Na podłodze i na schodach powoli pojawia się ścieżka.
16:00 Ludź 1 wstaje od kompa. Pies dostaje jeszcze większej szajby. Nie jest w stanie usiedzieć na tyłku przez 3 sekundy. Kręci się i wierci i biega jak oszalała. Ludź 1 ubiera się w spodnie spacerowe.
16.15 Ludź wychodzi z psem na spacer. Zza okna słychać tylko „hop” i pies jest w bagażniku. Ludź rusza na pole. Inne pole. Tamto poranne jest już nudne. To wiemy z doświadczenia.
18:00 Ludź 1 wraca ze spaceru z psem. Ludź 2 (piszący ten
tekst) nie wie co się działo, ale sądząc po tym, jak wygląda ludź1 i jak "pachnie" pies, dużo…
Ludź 1: mina na wpół przerażona, na wpół wkurzona. Na
plecach i na spodniach błotniste ślady (pies skakał i się ocierał?) wygląda,
jakby przebiegł maraton, ciągnąc za sobą wagon kartofli.
Pies: jęzor wisi do podłogi, uśmiech na paszczy. Jednolita
warstwa błota sięga połowy brzucha, z futra wystają resztki małych gałązek. Pies śmierdzi niemiłosiernie
Ludź 2 przygląda się to psu to ludziowi1 i pyta grzecznie (bo
w sumie ludź1 nie wygląda na wystarczająco dobitego) „co tam?”
Ludź1 traktuje Ludzia2 spojrzeniem, które zamienia w kamień.
Ludź 2 milknie. Nie odzywa się i powoli wycofuje się z zasięgu rażenia
piorunującego spojrzenia Ludzia1. Ludź1 bez słowa zabiera psa na górę, do łazienki.
18:05 W łazience śmierdzi padliną. Najwyraźniej poranne polowania na kaczki na innej łące, okazały się skuteczne i pies znalazła na drugim spacerze padlinę. Taką najlepszą, kilkudniową, w stanie zaawansowanego rozkładu i postanowiła się w niej wyperfumować. Sądząc po smrodzie z paszczy, próbowała też umyć nią zęby.
Ludź2 grzecznie wchodzi do łazienki, żeby pomóc. Zachowuje absolutną ciszę, żeby nie wkurzyć ludzia 1 i rozbiera się do majtek i przestępuje do zmywania pefrum z psa. Pies ma focha. Ludź 1 stoi z ręcznikiem i czeka. Ciuchów nie zdjął, ale sądząć po jego wyglądzie, fontanna z otrzepującego się psa niewiele zmieni.
Po psie pod prysznic wskakują oba ludzie. Jeden musi zmyć z siebie kłaki psa i wypłukać psi szampon z oka, drugi spłukuje błocko z wieczornego spaceru.
18:50 Pies sfochowana i mokra idzie do miski, a potem tuptuptuptup spać.
20:00 Foch przeszedł. Pies ma ganiawkę. Mokra wskakuje na kanapę z szarpakiem w pysku. Ludź1 patrzy na nią swoim wzrokiem. Ludź 2 łapie za szarpak. Kanapy już nie da się uratować…
21:30 Ludzie siadają do netflixa, szydełkowania albo innych
komputerów. Mają w końcu czas dla siebie. Przynajmniej chwilę. Film skończy się
pewnie koło 23. potem ząbki i spać i od nowa bajka zwana „Eurasier to idealny,
spokojny pies dla niedoświadczonych właścicieli”… taaaaa….
* post napisany z lekkim przymrużeniem oka o Chilli - suce ŚREDNIO ENERGICZNEJ na tle średnio energicznej rasy Eurasier ;)
czwartek, 18 listopada 2021
Przyjaciel idealny, czyli jak wybrać szczeniaka dla siebie.
Dobieranie odpowiedniego psa do danego człowieka, to jeden z moich ulubionych tematów. Osobiście, poświęcam ogrom czasu obserwacji szczeniąt ze swojej hodowli i analizie kto gdzie i z kim i jak. Przyszłych właścicieli wywracam na lewą stronę pytaniami, żeby jak najlepiej poznać dynamikę rodziny, do której trafia mój szczeniak. Czasem może jestem zbyt natarczywa i "dziwna" w tym wszystkim. Niektórzy się zniechęcają, trudno. W tym szaleństwie jest jednak metoda. Wszystko to robię w bardzo konkretnym celu - chcę, żeby mieli psa idealnego. Dopasowanego jak najlepiej do nich. Żeby ten 15, a może i 20-letni związek nie był pełen wyrzeczeń z ich strony, a pełen radości z wspólnie spędzonych chwil... Każde szczenię jest regularnie obserwowane, opisywane. Etapy rozwoju zapisuję zarówno na kartce, którą później przekazuję właścicielowi, jak i dzielę się obserwacjami ze wszystkimi właścicielami, aż do momentu w którym w końcu, wspólnie, po rozmowach i moich wielu sprzeciwach i "ale ten będzie dla Was lepszy", dochodzimy do konsensusu i dostają ostatecznie zdjęcie swojego psa. Następuje to nie wcześniej, niż przed ukończeniem przez szczenięta 6 tygodni. Tak, dobrze widzicie: najwcześniej 6 tygodni po urodzeniu szczeniąt - dopiero wtedy przyszły właściciel wie, która z puchatych kulek będzie należała do niego. Nietypowe być może w naszym kraju, ale podpatrzyłam to u mądrych ludzi, u hodowców zza granicy i uważam to za genialny pomysł. Polecam wszystkim. Zamiast kupować "kota w worku", dowiedzcie jaki charakter będzie miało Wasze szczenię, bo rasa rasą, a osobniki są tak różne, że nawet sobie nie wyobrażacie. Od kompletnych życiowych ofiar i nieśmiałków po wulkany energii, zwane tajfunami.
Z Pepperem - zdałam się na hodowcę. "Wybierz mi psa" - powiedziałam. Ona widziała psa, ja nie. Ona wiedziała kogo ma znaleźć i do jakiego domu. Mnie zależało na skojarzeniu i na zdrowiu. Kolor futra był mi obojętny. No i wybrała... Pepper jest idealnym reproduktorem. Jest dokładnie taki, jaki reproduktor powinien być. Zrównoważony, nie agresywny. Ciekawski i odważny. Jeszcze trochę młokosowaty.
Azirę wybrałam sama - patrząc na charakter. Dobierałam wtedy kompana dla Chilli. Nie mogła być ani za bardzo wycofana, ani za bardzo energiczna, bo Chilli ADHD nie toleruje. Azira idealnie wpasowała się w stado, choć nie jest i nie będzie idealnym psem wystawowym, bo nie jest psem bardzo "do przodu". I teraz Wam się do czegoś przyznam. Do ok 4 tygodnia życia, Azira, moim zdaniem była jednym z najbrzydszych szczeniąt w miocie. Nie podobała mi się... Gdybym wtedy wybierała, zostalby inny szczeniak. Dziś nie żałuję decyzji. Uważam, że była idealna.
Wielu najlepszych hodowców, wtrąca się do wyboru szczeniąt i niedoświadczonym przyszłym właścicielom, dobierają spokojniejsze, bardziej "układne" szczenięta, które łatwiej podporządkują się przyszłemu właścicielowi i sprawiają mniej problemów wychowawczych. Kombo niedoświadczonego właściciela i dominującego psa, może być (acz nie musi), mieszanką wybuchową.
Nie jestem pewnie bezbłędna, nikt nie jest, i zdarzy mi się jeszcze pomylić co do tego który szczeniak do kogo pasuje. Czasem może dopasuję ich zbyt idealnie. Nie zawsze kopia właściciela jest idealnym kompanem dla niego, zwłaszcza, jeśli właściciel nieśmiały i pies nieśmiały, albo jeśli właściciel nerwus i pies nerwus - takie kombo moim zdaniem nie idzie w parze.
No ale przejdźmy do sedna... Na wstępie dodam, że piszę o sytuacji, kiedy wybieracie dla siebie kompana na paręnaście lat, a nie sukę hodowlaną czy reproduktora. Wybieracie przyjaciela, z którym będziecie żyć pod jednym dachem przez 20 lat, jak dobrze pójdzie.
No ale do rzeczy. Macie przed sobą zdjęcia szczeniąt i macie wybrać jedno. Szczenięta mają 2 tygodnie. Jak wybrać idealne szczenię dla siebie?
Odpowiedź jest prosta: nie da się. Nie w tym wieku. 2 tygodniowe szczenięta dopiero otwierają oczy i o ile doświadczony hodowca jest w stanie wtedy powiedzieć na jaki kolor się wybarwią i być może które z nich jest silniejsze (bo odpycha inne maluchy od mleczarni). Niestety praktyka w Polsce w większości wypadków, to wybieranie szczeniąt przez kupujących między 2 dniem a 2 tygodniem życia. Moim zdaniem - bez sensu...
Nie bez powodu behawiorystyczna ocena szczeniąt robiona jest od ok 6-7 tygodnia życia. Wtedy widać pewne cechy charakteru, które mogą świadczyć o mniejszej lub większej skłonności do podporządkowywania się człowiekowi, a także widać poziom energetyczny poszczególnych szczeniąt, na tle miotu.
W teście Campbella, przeprowadzanym przez dyplomowanych behawiorystów, który nie mieszkają na co dzień ze szczeniakiem, analizuje się następujące kwestie:
- umiejętność nawiązywania kontaktu z człowiekiem
- chęć podążania za człowiekiem
- akceptacja dyskomfortu (niekomfortowa pozycja, najczęściej na plecach)
- akceptacja dominacji
- akceptacja podnoszenia
Eurasier "do przodu" i "do tyłu", czyli blaski i cienie ekstremalnych przypadków
To, że opisy ras są jedynie ogólnikami, jest dość oczywiste. Każdy pies jest inny. Opis rasy to jedynie ogólne ramy, w których powinien mieś...
-
Eurasiery są najwspanialszą rasą psów na świecie. To stwierdzenie jest jednocześnie prawdą i kłamstwem. Jestem hodowcą tej rasy. Nie hod...
-
To, że opisy ras są jedynie ogólnikami, jest dość oczywiste. Każdy pies jest inny. Opis rasy to jedynie ogólne ramy, w których powinien mieś...
-
Jak wygląda życie z Eurasierem? Kolorowo, to na pewno. 00:00 Ludzie idą spać, bo się zasiedzieli. Pies śpi od 2 godzin, bo nudno było, al...