czwartek, 25 listopada 2021

Zdrowie Eurasiera - co i jak?

Na wstępie zaznaczę, że nie jestem weterynarzem, a wiedzę czerpię z rozmów z hodowcami w Polsce i za granicą oraz z przeróżnych artykułów

Część 1. O jakie badania pytać hodowcę?

Jak dobrze wiadomo, podstawą hodowli psów powinno być rozmnażanie jedynie zdrowych zwierząt. Niestety, w przypadku Eurasiera, ZKwP nie wymaga praktycznie żadnych badań. Rasa jest ogólnie zdrowa i nie ma wielu obciążeń genetycznych, ale i tak są pewne badania, których warto wymagać od hodowcy: 

DWLM – Dandy Walker-like Malformation – choroba genetyczna mózgu, objawiająca się utratą kontroli nad ciałem (psy potykają się, przewracają, czasem mają drgawki).

Na szczęście DWLM dziedziczone jest autosomalnie recesywnie. W skrócie oznacza to tyle, że psy, które mają zdrowych rodziców (genotyp N/N), będą zdrowe, a te, u których jedno z rodziców jest nosicielem (N/dwlm), a drugie jest zdrowe – będą albo zdrowe albo będą nosicielami. Należy tu wspomnieć, iż nosiciele nie mają objawów choroby. Nie należy jednak kojarzyć nosiciela z nosicielem.

HD – Hip Dysplasia, czyli dysplazja bioder – jest to choroba, do której skłonności mogą być dziedziczone, ale może się rozwinąć też u szczeniąt po zdrowych rodzicach, albo ze względów środowiskowych. Mały szczeniak powinien być odpowiednio karmiony – pełnowartościową karmą, a także nie powinien biegać po schodach i być zmuszany do nadmiernego wysiłku. Niekorzystnie na stawy działają też śliskie powierzchnie, takie jak panele podłogowe czy śliskie płytki. Idealne biodra to HD A, skala sięga aż do E. Znam hodowców, którzy rozmnażają psy z biodrami HD C, ale osobiście chyba nie kupiłabym szczenięcia po takim rodzicu.

W kontekście szczenięcych stawów i tego dlaczego małe szczenięta nie powinny zbyt dużo biegać: 

Szczenięta nie mają jeszcze wykształconych stawów. Myślę, że warto zajrzeć na stronę https://www.hluhluwe.ch/articles/puppy-bones, artykuł jest po angielsku, ale zdjęcia mówią same za siebie. Popatrzcie jak wygląda szczeniak pod kątem budowy kości i stawów. Zdjęcia RTG dorosłego psa macie też w tym artykule.

ED – Elbow Dysplasia – Dysplazja łokci – opis w sumie podobny, jak powyżej – skłonności są genetyczne, ale warunki, w jakich bytuje szczenię mają wpływ na rozwój jego stawów. Idealne stawy łokciowe to ED 0/0

Patellar Luxation – nawykowe wypadanie rzepki – ideałem jest PL 0/0 i nie powinno się rozmnażać psów o innym wyniku. Problemy z rzepką u Eurasiera to spuścizna po szpicach. Dość strome kątowanie sprzyja występowaniu tej wady. Wedle mojej wiedzy, nie zdarza się ona często.

Oczy – Chorób oczu jest dość dużo, ale większość z nich nie występuje w naszej rasie. U Eurasierów najczęstszym problemem z oczami jest Entropium, czyli zawijająca się powieka, która podrażnia rogówkę oka i powoduje nadmierne łzawienie. Wada ta może zostać skorygowana operacyjnie, acz psy nią dotknięte nie powinny uczestniczyć w hodowli.

Zdarza się także, że Eurasier ma kilka dodatkowych rzęs lub cały rząd dodatkowych rzęs. Wielu osobnikom to nie przeszkadza, jeśli nie podrażnia samego oka.

Tarczyca  - tu warto poprosić zarówno o badanie TSH, T4, jak i przeciwciał.

Trzustka – badanie Lipazy (DGGR) powinno wystarczyć. Jeśli jest w normie, nie przejmowałabym się. 

Część 2 Choroby, które zdarzają się w rasie

Skręty żołądka

Popularne jest przekonanie, że do skrętu żołądka dochodzi tylko wtedy, kiedy pies zaczyna biegać tuż po jedzeniu, kiedy wypełniony pokarmem żołądek jest ciężki. Teoretycznie remedium na to byłoby karmienie psa mniejszymi porcjami i zawsze po spacerze. I faktycznie – jest to jeden z powodów skrętu, ale nie jedyny.

Niestety ostatnie „przygody” ze skrętem żołądka pozwalają na wysnuwanie nowych wniosków, włącznie z takim, że silne wzdęcia na tle alergicznym mogą powodować skręty żołądka. Zaczyna się też pojawiać przypuszczenie, że niektóre linie hodowlane są narażone na skręt bardziej, a inne mniej. Nie ma jednak jeszcze badań, które w 100 procentach potwierdzałyby te przypuszczenia.

Poniżej historia jednego z Polskich Eurasierów (z tego miejsca podziękowania dla Ani – właścicielki pechowca, za zgodę na publikację ich historii i za podesłanie linków do ciekawych artykułów na temat skrętów żołądka):

Hej Wszystkim! Dziś mam słodko gorzkie wieści, ale zdecydowałam się oficjalnie Was powiadomić by odsunąć wasze obawy o własne psy oraz uciąć plotki.

Słodkie : Nacho żyje i ma się dobrze

Gorzkie:

Nachos pod koniec października doznał skrętu żołądka, który był następstwem zgazowania przewodu pokarmowego. Obecnie jesteśmy po wielu badaniach, ponieważ postawiłam sobie za priorytet ustalić przyczynę (dla niewtajemniczonych, skręt żołądka jest najczęściej tylko następstwem jakiegoś pierwotnego problemu a nie chorobą samą w sobie czyli występującą samoistnie, do tego bardzo mało zbadaną, lecz udało mi się dotrzeć do paru ciekawych opracowań na ten temat). U mojego psa teoria o przekarmieniu i ruchu zaraz po nakarmieniu została w pierwszej kolejności odrzucona, ponieważ mój pies od zawsze je w trzech porcjach swoją dzienną porcje a czasami nawet nie dojada (niejadek). Obserwowałam przed nieszczęśliwą nocą (takie historie często dzieją się po zmroku), że pies jest markotny już dwa dni wcześniej, tej doby już było wyraźnie widać, że coś mu jest. To wywołało moją czujność i sprawdzałam co jakiś czas brzuch, o 21 był zgazowany na wysokości pachwin na tyle mocno, że skłoniło mnie do wizyty u Weterynarza, ale niestety na tyle słabo, że niedoświadczony lekarz na dyżurze uspakajając mnie, że to tylko niestrawność odesłał mnie do domu. Lecz nadal obserwowałam psa i po 20 minutach w domu pojechaliśmy powtórnie na dyżur. W drodze nastąpił bardzo bolesny skręt już bardzo zagazowanego żołądka. Niestety nie od razu młody lekarz wezwał chirurga. Operacja odbyła się dopiero około 23:00. Nie będę Was zadręczać szczegółami.

Rozmawiałam z gastroenterologiem i potwierdza moje przypuszczenia, że gdyby o 21 czyli za pierwszym razem gdy pojawiliśmy się, pies został odbarczony lub odgazowany w jakikolwiek sposób może udało by się uniknąć operacji.

Ale do rzeczy…

U mojego psa podłoże było w braku równowagi flory bakteryjnej, takie są wnioski po wszystkich badaniach. Nacho po kontuzji z marca tego roku miał podawane antybiotyki, ponieważ w prześwietleniu nic nie było widać to ortopeda wywnioskował, że pewnie to jakiś pourazowy stan zapalny. Niestety zabrakło przeleczenia prebiotykami dobrej jakości, do tego dołożyła się dieta wysokobiałkowa, którą zapewniamy naszym psom w karmach bez zbożowych ( wysokobiałkowa dieta może doprowadzić do namnażania w nadmiarze bakterii gnilnych) i nieszczęście gotowe.

Mamy dużo szczęścia, że trafiliśmy w ręce specjalistów, że pies jest zdrowy i młody, ponieważ bardzo szybko się regeneruje i nie obserwują u niego żadnych poważnych negatywnych skutków dla organizmu, przez całe to zajście.

Pamiętajcie, że to jest historia mojego psa i u każdego psa może dojść do takiego powikłania na różnym tle, u nas tak to przebiegało. Jest wiele teorii a co za tym idzie przyczyn.

Dla zainteresowanych linki do interesujących opracowań weterynaryjnych:

https://vetexpert.eu/wp.../uploads/2020/11/DVMtimes_nr3.pdf

https://www.dlaspecjalistow.pl/.../c2e60e7.../str_069-74.pdf

Dodatkowo, Ania poleca artykuł https://psiediety.pl/epi-zewnatrzwydzielnicza-niewydolnosc/ część przypadków skrętów albo skrętopodobnych epizodów może wynikać ponoć z EPI. Pomocne przy diagnozie EPI jest oznaczenie TLI (trzustka).

 Problemy z trzustką

Z mojego doświadczenia i nie tylko mojego – lepsze jest wrogiem dobrego. Można się doktoryzować z karm i żywienia psa i słuchać głosów, że „twój pies jest za chudy, weź go podtucz” – swoją drogą powodzenia przy niejadku…

Ja posłuchałam, jedna z moich znajomych też. Tuczenie niejadka nie jest proste. Została nam więc zmiana karmy na taką dla psów aktywnych – z większą ilością kalorii. Psy utyły albo nie, ale zmiany było dość szybko widać w zachowaniu – stały się mniej aktywne i takie jakby „przygaszone”. Jako, że jestem „wariatką” poleciałam do weta i kazałam utoczyć krwi i przebadać w każdą stronę i… okazało się, że trzustkowe wyniki mamy słabe (u znajomej też). Poleciałam więc na USG, żeby zobaczyć jak ta trzustka wygląda i co i jak i na szczęście jest dobrze. Zmian nie było widać. Radiolog mnie grzecznie zapytał co mi strzeliło do łba, że pies ma niby problemy z trzustką, jak trzustka ideał i w ogóle wszystko ideał…Kamień z serca. Odstawiliśmy kaloryczną karmę, przeszliśmy na normalną, zwiększyliśmy aktywność na jakiś czas, żeby zrzucić dodatkowe kilogramy i… przebadaliśmy krew ponownie. Jest dobrze. Trzustka ideał nawet w wynikach krwi. Mój pies jest znowu „za chudy” a ja już mam to w nosie. Bo nie będę po raz kolejny za radą czyjąś tuczyć własnego psa. Psu jest dobrze takim, jakim jest.

Nie polecam sztucznego tuczenia psa dziwnymi karmami. No ogólnie… jeśli pies się na czymś czuje dobrze, zostańcie na tym i nie kombinujcie. A jeśli Wasz pies nagle przygasa – do weta. Im szybciej wyłapiecie nieprawidłowości, tym lepiej dla Was i dla psa. Może wyjdzie z tego obronną łapą tak, jak mój.

 Problemy z tarczycą

Nie jest to nadmiernie częsty problem u naszej rasy, zdarzają się jednak psy, które z tarczycą mają problemy. Najczęstszym z nich jest niedoczynność, objawiająca się często apatią, zwiększeniem masy ciała, ale także łojotokiem lub łysieniem. Tarczycę kontroluje się hormonalnymi tabletkami, jeśli jest taka potrzeba.

 Hot Spoty

Hot spot to bakteryjne lub grzybicze nadkażenie skóry, bardzo piekące, powodujące dyskomfort. Futro w obrębie hot-spota często wychodzi, a pies dziwnie interesuje się tym miejscem. Skóra hot spota jest zaczerwieniona i gorąca. Z powodzeniem leczy się go miejscowymi sterydami. Niestety, ze względu na gęste futro, Eurasiery mają niejako tendencję do Hot spotów. Szczególnie w okresie linienia, należy sumiennie wyczesywać psy.  

 Ogólna zasada dotycząca zdrowia Waszego psa: jeśli coś się zmienia w jego zachowaniu – to coś może być nie tak. Apatia, nagłe drapanie się w konkretnym miejscu, podskakiwanie bez powodu, zachowania sugerujące, że coś psa ugryzło (nagłe siadanie i gryzienie się w konkretnym miejscu, powtarzające się wielokrotnie) to sygnały, które powinny Wam dać do myślenia. Ja osobiście wolę spanikować i pojechać do weta niż czekać i się zastanawiać co będzie dalej.

Zwierzęta mają tendencję do ukrywania swoich słabości. Jeśli coś zauważacie, najczęściej oznacza to, że już wcześniej był problem, tylko pies Wam tego nie pokazał…

Część 3: jakie badania robić okresowo i przed operacją 

W obu przypadkach pełna morfologia z biochemią i rozmazem.

Warto podpytac weterynarza o pakiety badań. Często pakiet geriatryczny jest bardzo fajny do obrazowania ogólnego stanu zdrowia psa, a wychodzi taniej niż pojedyncze badania. 

Ja badam okresowo także trzustkę, tarczycę i wątrobę. 

Przed każdą operacją warto zrobić też echo serca. 

Po ukończeniu roku można zrobić prześwietlenie na dysplazję i ogólne badanie u ortopedy, żeby Wam powiedział jak wygląda aparat ruchu u Waszego psa. 

wtorek, 23 listopada 2021

Okresy życia, czyli czego się spodziewać i jak sobie z tym radzić?

Psy zmieniają się na przestrzeni czasu. Nie jest to chyba nic nowego. Jak to się dzieje i dlaczego, to odwieczne pytanie wielu osób. 

Pierwszym etapem życia szczenięcia jest noworodek. Jeśli nie macie hodowli, to raczej ten etap Was ominie. Psie noworodki są bardzo nieporadne. Ślepe i głuche, rodzą się jedynie z aktywnym zmysłem powonienia. Nawet poruszanie się na tym etapie przypomina bardziej pełzanie niż chodzenie. 

Około 2-3 tygodnia życia, szczenięta otwierają oczy, a zaraz potem uszy. 

W szczenięctwie następuje też tak zwany okres socjalizacji (do ok 12-14 tygodnia życia), a zaraz po nim okres lękowy. 

Czego się spodziewać po przyjeździe do domu? 

Szczeniak 

Szczeniaczki są śliczne i nieporadne i bardzo zależne od stada. I doskonale o tym wiedzą, dlatego w pierwszym okresie, po aklimatyzacji w domu, trzymają się swoich opiekunów na spacerach i nie oddalają się zbytnio. Okres socjalizacji warto maksymalnie wykorzystać (oczywiście po konsultacji z wetem co do okresu ochronnego po szczepieniach) i zapoznać psa z jak największą częścią świata zewnętrznego. W tym okresie szczenięta są też często bardzo ufne do obcych. 

Okres lękowy przynosi pewne zmiany - szczenię zaczyna łapać dystans do obcych ludzi i dziwnych zjawisk (rower też jest dziwnym zjawiskiem, jeśli szczeniak go wcześniej nie poznał). Jest to czas kiedy warto wspierać szczeniaka, nie uciekając razem z nim od "złych" i "strasznych" rzeczy, ale stopniowo zmniejszając jego dystans, zachęcając dobrym słowem i głaskami.

Szczenięta chłoną wiedzę jak gąbka. Jeśli w tym okresie zaczniecie z nimi pracować, będzie to procentowało w przyszłości. Musicie pamiętać jednak, że nie każda nauka, wychodzi tak, jakbyśmy tego chcieli - jeśli będziecie psu dawać jeść za każdym razem, kiedy na Was szczeknie - zacznie szczekać, żeby dostać jeść. :D I tak oto szczenięta tresują sobie właścicieli. Jeśli nie chcecie być tresowani -  kontrolujcie swoje odruchy i jeśli zauważacie jakąś prawidłowość - zmieńcie swoje nawyki. 

Szkolenie szczenięcia to sama przyjemność. Maluchy chcą zadowolić swojego człowieka zawsze i na wszelkie możliwe sposoby. Bardzo często ludzie są zdziwieni jak szybko mały Eurasier się uczy. To sprytne i inteligentne bestie są. Ale poczekajcie chwilę... Ten okres się kończy i następuje po nim... chaos. 

Nastolatek, czyli chaos w psiej skórze. 

Ok 7 miesiąca życia szczeniaki zaczynają dojrzewać. Panowie notorycznie podnoszą już nogę do sikania, a panie przymierzają się do pierwszej cieczki. Wtedy też Wasze ukochane "pieseczki" wchodzą w okres dojrzewania. Stado nie jest im do niczego potrzebne. Same umieją lepiej. Odwołanie nie działa, każdą komendę trzeba powtarzać 30 razy, nawet, jeśli jeszcze parę tygodni temu "siad" działało jak w komisarzu Rexie, teraz pies jakby nie słyszał. 

Okres nastolatka jest trudny. Wpleciony gdzieś w niego jest też kolejny okres lękowy, w którym dystans do świata znowu się zwiększa. 
Nie ma uniwersalnego lekarstwa na psiego podlotka, ten okres trzeba przetrwać. Zaciskamy zęby i uporem maniaka 30 raz powtarzamy "łapa". Nie poddawajcie się! Odpuszczenie w tym okresie może cofnąć psa w rozwoju (w sensie karności i responsywności na szkolenie). Będzie się Wam wydawało, że już się cofnęliście. Nic podobnego. One Was teraz testują. Sprawdzają na ile mogą sobie pozwolić. To jest okres, kiedy psy powoli próbują znaleźć swoje miejsce w hierarchii stada, nie uznają z automatu, że są najsłabsze i nie będą się podporządkowywać tak łatwo jak zależny od stada, nieporadny szczeniak. W tym okresie zaczynają się pierwsze poważniejsze próby "przewrotów" i one nie muszą być brutalne czy agresywne - wystarczy, że nie poda Wam tej łapy i wygrał. Jeszcze 30 takich i w ogóle będzie miał w nosie. 

Często dość w tym okresie do ekstremum rozdmuchuje się instynkt pogoni za wszystkim, co ucieka spod łap. (Bo trzeba Wam wiedzieć, że ten brak instynktu myśliwskiego to bajka jest. Są Eurasy, które nie mają instynktu, ale nie jest to reguła)

Ten okres wymaga od ludzi cierpliwości. Ogromnej. I ogromu czasu - jeśli kiedyś grzeczne wyjście z domu na luźnej smyczy zajmowało wam 5 sekund, teraz będzie to z dużym prawdopodobieństwem 15 minut. No chyba, że odpuścicie i pozwolicie psu wybiegać z domu  na pełnym gazie, a sami będziecie tylko ozdobą na końcu smyczy - można i tak... Gwarantuję jednak, że po kilku takich spacerach będziecie mieli absolutnie dość, a Wasze ręce staną się 5 cm dłuższe. Dodatkowo - oduczenie psa holowania właściciela to całkiem niezły wysiłek i często, w przypadku niedoświadczonych właścicieli, wymaga wsparcia i pomocy behawiorysty. No chyba, że macie fantastycznego hodowcę, który poświęci część swojego urlopu i przejedzie paręset kilometrów, żeby nauczyć Was jak wyłączyć w Eurasie psa pociągowego. Jeśli tak, gratuluję. Takich hodowców ze świecą szukać...

Radą i sposobem na ten okres (poza "zaciśnij zęby i przetrwaj" jest zająć psa. Znaleźć czas w ciągu dnia, który możecie mu poświęcić. Nie na zasadzie, że za 30 minut wychodzicie na piwo ze znajomymi, tylko na zasadzie "nie mam już nic do roboty" i ćwiczyć te "siady" i "waruj" i "łapy" do skutku. Byle zawsze zakończyć sukcesem. Wynajdujcie najrozmaitsze zabawy (w szukanie żarcia, albo ukochanego domownika), zajmujcie psa, uczyńcie jego życie atrakcyjnym i ciekawym. I... przetrwajcie ten okres. Zaciśnijcie zęby, róbcie swoje i nie panikujcie, że pies Wam się w rozwoju cofnął.  Nie jesteście sami...

Dorosły pies, czyli jak sobie pościeliłeś, tak się wyśpisz

Tu poznajecie swojego Eurasiera. Dowiecie się kogo tak naprawdę macie w domu i jak poradziliście sobie z ogarnięciem psa na starcie. Tu procentują wszystkie godziny włożone w szkolenie w okresie szczenięcym, a jeszcze bardziej upór i konsekwencja z okresu nastoletniego (Wasz upór, nie psa). Tu też czkawka odbije się każde ustępstwo z okresu nastoletniego. Dorosły Eurasier nieco spuszcza z tonu, jeśli chodzi o energię (za zwyczaj) i związuje się ostatecznie ze stadem. Jest na tyle karny, na ile mu nie odpuściliście w wieku nastoletnim. 

Prawidłowo prowadzony dorosły Euras kocha swoją rodzinę i da się za nią pokroić. Poziom energetyczny ma różny, ale to jest cecha mocno osobnicza, więc ciężko to opisać ogólnie. Jest dość karny z dokładnością do tego, że czasem cierpi na "wybiórczą głuchotę" i wtedy olewa swoich ludzi przez jakiś czas. Ma już wyrobione nawyki i swoje autorskie cwaniactwa (jak mnie wołają, to podniosę nogę / kucnę i będę wudawał, że sikam, chociaż tak naprawdę będę dalej niuchał ten fascynujący krzak. w końcu jak sikam to odpuszczają na chwilę i pozwalają mi przychodzić później). Obcych raczej nie lubi, acz znam przypadki, które każdego błagają o głaski. Często zmniejsza się popęd łowiecki, bo dorosły pies już wie, że z zającem nie ma szans, a ptaki są poza jego zasięgiem (bo kto to widział mieć  skrzydła i w ogóle życie jest niesprawiedliwe) i nie wysila się niepotrzebnie. 

Dorosłe Eurasiery często wyrastają też z nieśmiałości (pod warunkiem że były właściwie wspierane i socjalizowane), która w poprzednich etapach rozwoju może niedoświadczonym właścicielom przysporzyć siwych włosów na głowie.      

Wiele rzeczy da się wyprowadzić także i na tym etapie, jeśli gdzieś wcześniej daliście ciała, ale nie polecam. Naprawdę łatwiej jest układać psa i na jakiś czas stać się wojskowym żandarmem (przy psim nastolatku), niż oduczać go złych nawyków. 

Cieszcie się dorosłym Eurasem, przypominajcie od czasu do czasu komendy, bo obcy język nie używany, zanika. 

Będzie fajnie?

Będzie!!!


piątek, 19 listopada 2021

Dzień z życia właściciela Eurasa

 Jak wygląda życie z Eurasierem? Kolorowo, to na pewno.


00:00 Ludzie idą spać, bo się zasiedzieli. Pies śpi od 2 godzin, bo nudno było, ale ponieważ ludzie zaczęli się ruszać, pies wstaje i uznaje, że pora na drapanki i mizianki i wszystko co najlepsze. 

00:30 Pies uznaje, że dość drapanek i w ogóle w łóżku jest za ciepło i za miękko i idzie się walnąć na gołą podłogę przy oknie balkonowym. 

02:00 Pies uznaje, że coś go swędzi i zaczyna się drapać jak najęta. Szur szur szur! drap drap drap! gryzu gryzu gryz. Poza tym podłoga pod drzwiami balkonowymi się nagrzała, więc pies idzie szukać nowej, zimnej, twardej miejscówki. Tup tup tup 

02:45 ... tup tup tup... tup tup... pac! Pies znalazł miejsce do leżenia... pod drzwiami balkonowymi.  teraz trzeba udeptać podłogę pod leżysko. Pies udeptuje tup tup tup... 

03:00 Łubudu. Pies zmęczył się udeptywaniem podłogi pod leżysko i walnął się na ziemię. Pies zasypia. Ludzie od godziny usiłują ignorować tuptupanie. 

6:00 Dzwoni budzik ludzi. Wstają powoli zastanawiając się czemu znowu się nie wyspali... Pies się przeciąga. 

6:30 Ludzie piją kawę. Pies wskakuje na łóżko i wylewa im kawę na pościel. Poranne drapanki są właśnie teraz. 

7:00 Jeden ludź idzie do pracy, drugi idzie z psem na spacer. Pies wskakuje do auta i jadą razem na pole, gdzie pies może się wybiegać. 

7:10 pies gania jak oszalała po polu. Ludź snuje się na wpół przytomny 

7:30 Pies widzi kaczki. Gania i skacze usiłując upolować. Kompletnie ignoruje ludzia, który usiłuje psu wytłumaczyć, że ma nie skakać jak powalona :) 

8:20 Pies wskakuje do bagażnika z jęzorem na wierzchu. Ludź już się obudził. Wołanie Eurasiera ganiającego po polu za kaczkami go otrzeźwiło. 

8:30 Ludź i pies wracają do domu. Pies od razu leci pochwalić się ludziowi, który pracuje jak to pięknie wygląda umorusana błockiem z podmokłej łąki, po której ganiała za kaczkami. 



9:00 Ludź 2 siada do pracy. Pies domaga się wyjścia na ogród. W trakcie ganiania po polu zapomniała o potrzebach fizjologicznych. 

9:15 Ludź 2 już zalogowany. Pies gania po ogrodzie

9:30 Pies szczeka. Znudziło jej się siedzenie samej na ogrodzie. Wpuszczona przegląda miski, najwyraźniej w poszukiwaniu jakiegoś skarbu, bo zamiast grzecznie jeść, tylko gmera w misce nosem, a sucha karma obija się o brzegi miski i doprowadza pracujących ludzi do szału.

9:45 W misce nie było skarbów. Zrezygnowana pies kładzie się pod drzwiami balkonowymi (tak, też robi tuptuptup przez 15 minut, bo legowisko – czytaj: panele podłogowe -  udeptane w nocy, musi zostać udeptane ponownie)

12:00 Pies przeciąga się i wstaje. Jeszcze raz sprawdza miski, przekopując je w poszukiwaniu skarbów. Ostatecznie zadowala się tym, co tam znalazła i zajada.

12:15 Błoto na psie wyschło. Powoli się wykrusza, zasypując podłogę toną szarawego piachu. Dobrze, że mamy Roombe

12:30 Pies idzie do ludzi, usiłuje zwrócić na siebie uwagę więc drepta od jednego ludzia do drugiego i  kładzie głowę na kolanach, albo podrzuca rękę. Podrzucaną ręką słabo się operuje myszką… Praca staje się walką z antygrawitacyjną siłą psiego pyska.

13:00 Po krótkich drapankach w przerwie pracy (zamiast obiadu ludziowego), pies zrezygnowana idzie spać. (tuptup tup i tak dalej… znacie to…)

15:00 Pies dostaje szajby. O 16 ma iść na spacer, więc na wszelki wypadek już od 15 zaiwania po domu jak uciekający przed bójką więzień na spacerniaku. Pies biega po schodach na górę, trąca ludzia numer 1 (teraz jego kolej na spacer) i biegnie na dół po drzwi wejściowe. Ludź głupi jest i nie rozumie co pies mówi, więc pies ponawia próby. Do skutku, do 16. Na podłodze i na schodach powoli pojawia się ścieżka.

16:00 Ludź 1 wstaje od kompa. Pies dostaje jeszcze większej szajby. Nie jest w stanie usiedzieć na tyłku przez 3 sekundy. Kręci się i wierci i biega jak oszalała. Ludź 1 ubiera się w spodnie spacerowe.

16.15 Ludź wychodzi z psem na spacer. Zza okna słychać tylko „hop” i pies jest w bagażniku. Ludź rusza na pole. Inne pole. Tamto poranne jest już nudne. To wiemy z doświadczenia.

18:00 Ludź 1 wraca ze spaceru z psem. Ludź 2 (piszący ten tekst) nie wie co się działo, ale sądząc po tym, jak wygląda ludź1 i jak "pachnie" pies, dużo…

Ludź 1: mina na wpół przerażona, na wpół wkurzona. Na plecach i na spodniach błotniste ślady (pies skakał i się ocierał?) wygląda, jakby przebiegł maraton, ciągnąc za sobą wagon kartofli.

Pies: jęzor wisi do podłogi, uśmiech na paszczy. Jednolita warstwa błota sięga połowy brzucha, z futra wystają resztki małych gałązek. Pies śmierdzi niemiłosiernie

Ludź 2 przygląda się to psu to ludziowi1 i pyta grzecznie (bo w sumie ludź1 nie wygląda na wystarczająco dobitego) „co tam?”

Ludź1 traktuje Ludzia2 spojrzeniem, które zamienia w kamień. Ludź 2 milknie. Nie odzywa się i powoli wycofuje się z zasięgu rażenia piorunującego spojrzenia Ludzia1. Ludź1 bez słowa zabiera psa na górę, do łazienki. 

18:05 W łazience śmierdzi padliną. Najwyraźniej poranne polowania na kaczki na innej łące, okazały się skuteczne i pies znalazła na drugim spacerze padlinę. Taką najlepszą, kilkudniową, w stanie zaawansowanego rozkładu i postanowiła się w niej wyperfumować. Sądząc po smrodzie z paszczy, próbowała też umyć nią zęby. 

Ludź2 grzecznie wchodzi do łazienki, żeby pomóc. Zachowuje absolutną ciszę, żeby nie wkurzyć ludzia 1 i rozbiera się do majtek i przestępuje do zmywania pefrum z psa. Pies ma focha. Ludź 1 stoi z ręcznikiem i czeka. Ciuchów nie zdjął, ale sądząć po jego wyglądzie, fontanna z otrzepującego się psa niewiele zmieni. 

Po psie pod prysznic wskakują oba ludzie. Jeden musi zmyć z siebie kłaki psa i wypłukać psi szampon z oka, drugi spłukuje błocko z wieczornego spaceru. 

18:50 Pies sfochowana i mokra idzie do miski, a potem tuptuptuptup spać.

20:00 Foch przeszedł. Pies ma ganiawkę. Mokra wskakuje na kanapę z szarpakiem w pysku. Ludź1 patrzy na nią swoim wzrokiem. Ludź 2 łapie za szarpak. Kanapy już nie da się uratować… 

 20:30 Ludź 1 odzywa się w końcu: „pies wiedział jak przejść przez rów w jedną stronę, w drugą nie. Musiałem po nią iść” mówi. Nie musi mówić nic więcej. Ludź 2 wie, jak wygląda rów pole i okolice. „buty?” pyta ludź2, nie musi mówić więcej, Ludź 1 odpowiada tylko kręcąc głową. Mokre, No tak. Musiał wleźć do wody…

21:30 Ludzie siadają do netflixa, szydełkowania albo innych komputerów. Mają w końcu czas dla siebie. Przynajmniej chwilę. Film skończy się pewnie koło 23. potem ząbki i spać i od nowa bajka zwana „Eurasier to idealny, spokojny pies dla niedoświadczonych właścicieli”… taaaaa….

 


* post napisany z lekkim przymrużeniem oka o Chilli - suce ŚREDNIO ENERGICZNEJ na tle średnio energicznej rasy Eurasier ;) 

czwartek, 18 listopada 2021

Przyjaciel idealny, czyli jak wybrać szczeniaka dla siebie.


Dobieranie odpowiedniego psa do danego człowieka, to jeden z moich ulubionych tematów. Osobiście, poświęcam ogrom czasu obserwacji szczeniąt ze swojej hodowli i analizie kto gdzie i z kim i jak. Przyszłych właścicieli wywracam na lewą stronę pytaniami, żeby jak najlepiej poznać dynamikę rodziny, do której trafia mój szczeniak. Czasem może jestem zbyt natarczywa i "dziwna" w tym wszystkim. Niektórzy się zniechęcają, trudno. W tym szaleństwie jest jednak metoda.  Wszystko to robię w bardzo konkretnym celu - chcę, żeby mieli psa idealnego. Dopasowanego jak najlepiej do nich. Żeby ten 15, a może i 20-letni związek nie był pełen wyrzeczeń z ich strony, a pełen radości z wspólnie spędzonych chwil... Każde szczenię jest regularnie obserwowane, opisywane. Etapy rozwoju zapisuję zarówno na kartce, którą później przekazuję właścicielowi, jak i dzielę się obserwacjami ze wszystkimi właścicielami, aż do momentu w którym w końcu, wspólnie, po rozmowach i moich wielu sprzeciwach i "ale ten będzie dla Was lepszy", dochodzimy do konsensusu i dostają ostatecznie zdjęcie swojego psa. Następuje to nie wcześniej, niż przed ukończeniem przez szczenięta 6 tygodni. Tak, dobrze widzicie: najwcześniej 6 tygodni po urodzeniu szczeniąt - dopiero wtedy przyszły właściciel wie, która z puchatych kulek będzie należała do niego. Nietypowe być może w naszym kraju, ale podpatrzyłam to u mądrych ludzi, u hodowców zza granicy i uważam to za genialny pomysł. Polecam wszystkim. Zamiast kupować "kota w worku", dowiedzcie jaki charakter będzie miało Wasze szczenię, bo rasa rasą, a osobniki są tak różne, że nawet sobie nie wyobrażacie. Od kompletnych życiowych ofiar i nieśmiałków po wulkany energii, zwane tajfunami. 

Moje psy, konkretne egzemplarze, trafiały do mnie w większości przypadkiem. Mocca (mój chow chow) była ostatnim dostępnym z miotu szczeniakiem. Trafiłam na kwintesencję chow chow z domieszką ADHD. Twardy, dominujący, niezależny pies. Momentami z tendencją do agresywnej obrony zasobów. Oj, to była szkoła jazdy. Śmiem twierdzić, że trafiła kosa na kamień. Mocca była dla mnie idealna. Charakterek miała po ludzkiej mamusi (czyli po mnie).  Chilli była jedyną suczką w miocie, a ja uparłam się na dziewczynkę i dostałam coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Delikatnego, wręcz wycofanego z początku szczeniaka. Kompletne przeciwieństwo Mokki. 

Z Pepperem - zdałam się na hodowcę. "Wybierz mi psa" - powiedziałam. Ona widziała psa, ja nie. Ona wiedziała kogo ma znaleźć i do jakiego domu. Mnie zależało na skojarzeniu i na zdrowiu. Kolor futra był mi obojętny. No i wybrała... Pepper jest idealnym reproduktorem. Jest dokładnie taki, jaki reproduktor powinien być. Zrównoważony, nie agresywny. Ciekawski i odważny. Jeszcze trochę młokosowaty. 

Azirę wybrałam sama - patrząc na charakter. Dobierałam wtedy kompana dla Chilli. Nie mogła być ani za bardzo wycofana, ani za bardzo energiczna, bo Chilli ADHD nie toleruje. Azira idealnie wpasowała się w stado, choć nie jest i nie będzie idealnym psem wystawowym, bo nie jest psem bardzo "do przodu".  I teraz Wam się do czegoś przyznam. Do ok 4 tygodnia życia, Azira, moim zdaniem była jednym z najbrzydszych szczeniąt w miocie. Nie podobała mi się... Gdybym wtedy wybierała, zostalby inny szczeniak. Dziś nie żałuję decyzji. Uważam, że była idealna. 

Wielu najlepszych hodowców, wtrąca się do wyboru szczeniąt i niedoświadczonym przyszłym właścicielom, dobierają spokojniejsze, bardziej "układne" szczenięta, które łatwiej podporządkują się przyszłemu właścicielowi i sprawiają mniej problemów wychowawczych. Kombo niedoświadczonego właściciela i dominującego psa, może być (acz nie musi), mieszanką wybuchową. 

Nie jestem pewnie bezbłędna, nikt nie jest, i zdarzy mi się jeszcze pomylić co do tego który szczeniak do kogo pasuje. Czasem może dopasuję ich zbyt idealnie. Nie zawsze kopia właściciela jest idealnym kompanem dla niego, zwłaszcza, jeśli właściciel nieśmiały i pies nieśmiały, albo jeśli właściciel nerwus i pies nerwus - takie kombo moim zdaniem nie idzie w parze.

No ale przejdźmy do sedna...  Na wstępie dodam, że piszę o sytuacji, kiedy wybieracie dla siebie kompana na paręnaście lat, a nie sukę hodowlaną czy reproduktora. Wybieracie przyjaciela, z którym będziecie żyć pod jednym dachem przez 20 lat, jak dobrze pójdzie.  

No ale do rzeczy. Macie przed sobą zdjęcia szczeniąt i macie wybrać jedno. Szczenięta mają 2 tygodnie. Jak wybrać idealne szczenię dla siebie? 

Odpowiedź jest prosta: nie da się. Nie w tym wieku. 2 tygodniowe szczenięta dopiero otwierają oczy i o ile doświadczony hodowca jest w stanie wtedy powiedzieć na jaki kolor się wybarwią i być może które z nich jest silniejsze (bo odpycha inne maluchy od mleczarni). Niestety praktyka w Polsce w większości wypadków, to wybieranie szczeniąt przez kupujących między 2 dniem a 2 tygodniem życia. Moim zdaniem - bez sensu... 

Nie bez powodu behawiorystyczna ocena szczeniąt robiona jest od ok 6-7 tygodnia życia. Wtedy widać pewne cechy charakteru, które mogą świadczyć o mniejszej lub większej skłonności do podporządkowywania się człowiekowi, a także widać poziom energetyczny poszczególnych szczeniąt, na tle miotu. 

W teście Campbella, przeprowadzanym przez dyplomowanych behawiorystów, który nie mieszkają na co dzień ze szczeniakiem, analizuje się następujące kwestie: 

  • umiejętność nawiązywania kontaktu z człowiekiem 
  • chęć podążania za człowiekiem 
  • akceptacja dyskomfortu (niekomfortowa pozycja, najczęściej na plecach)
  • akceptacja dominacji 
  • akceptacja podnoszenia 
Testy oceniane są w skali 4-5 stopniowej i tak naprawdę, najbardziej zrównoważone psy otrzymują noty w środku skali. Te które są bardziej dominujące otrzymują więcej 1 (częściej przeciwstawiają się człowiekowi), na przeciwnym końcu skali mamy psy niezależne (człowiek im nie jest do szczęścia potrzebny), lub uległe. 

Sama miarodajność testu Campbella jest kontrowersyjna i test ma wielu przeciwników. Jest to jednak jedna z powszechnie stosowanych przez hodowców metod określania predyspozycji szczenięcia. Można jednak zdać się na po prostu na obserwację szczeniąt i porównywać je między sobą. Przy dużym miocie, mamy całkiem niezłą próbę. Energiczne - ciągle biegają i zaczepiają rodzeństwo, kiedy pozostałe maluchy chcą już spać. Dominujące potrafią tarmosić i maltretować najmniejsze. Czasem trafi się w miocie prawdziwa perła - szczenię, które widząc, że inny maluch jest gnębiony, interweniuje i przekierowuje uwagę "agresora" na siebie. 

No dobrze, ale dalej nie wiemy co i jak... Jak macie wybrać szczeniaka idealnego?
Sami nic nie zdziałacie. Nawet, jeśli hodowca pozwoli Wam odwiedzić maluchy przed odbiorem, to kilkugodzinna obserwacja może być myląca. Najbardziej aktywne szczenię, może być akurat zmęczone po intensywnych harcach, a największy zakapior z miotu, może mieć akurat humor na przytulanie. Bez hodowcy, jego wiedzy i obserwacji, wiele nie zdziałacie.  
Zapytajcie hodowcy. Dobry hodowca opowie Wam o szczeniakach. Powie czym się różnią między sobą w miocie, jak wyglądają ich interakcje i relacja z matką. Będzie wiedział, które są ADHD, a które są spokojne. Będzie wiedział, który jest dominujący, a który ustępuje innym. Będzie w stanie też powiedzieć które szczenię eksploruje nowości, a które ich unika. 
 Powiedzcie czego oczekujecie. Tylko nie mówicie, że średniaka, bo wszyscy chcą średniaki i takie hasła niewiele mówią hodowcom o tym czego tak naprawdę oczekujecie. Ideałów jest niewiele. Praktycznie każdy pies będzie odrobinę odbiegał od kwintesencji średniaka. Jedne będą zbyt energiczne, inne nieśmiałe. Zastanówcie się w czym Wasz maluch może "niedomagać". Czy lepiej poradzicie sobie z odrobinę zbyt wysoką energią czy z dominacją. Czy łatwiej będzie Wam pracować miękko i delikatnie z nieśmiałym szczenięciem, czy może lepiej się czujecie stanowczo stawiając zakazy upartemu dominantowi, któremu co i rusz trzeba pokazywać kto tu rządzi. 
Kiedy zastanawiacie się co lubicie a czego nie, oceńcie krytycznie swoje możliwości. Czy naprawdę lubicie spacery aż tak, żeby móc poświęcić 2-3 godziny na spacer w absolutnie najgorszą śnieżycę stulecia? Czy naprawdę wolicie energicznego, uległego szczeniaka, z którym trzeba będzie chodzić po 3 godziny dziennie, bo inaczej odbija się od ścian, czy może wolicie uparciucha, który wprawdzie się nie słucha, ale pozwoli Wam posiedzieć na kanapie, jeśli na dworze leje i wieje. 
Czy macie wrodzoną stanowczość i konsekwencję wystarczającą do sprostania potomkowi upartego chow chowa, który dodatkowo będzie was ponaglał, żebyście dali mu jeść JUŻ a nie za 15 minut. 
Weźcie kartkę i długopis i wypiszcie swoje cechy. Te które lubicie i te, których nie lubicie. Tych lubianych, szukajcie u psa, tych nielubianych nie. Wszystkie swoje cechy traktujcie poważnie: jeśli macie miękką, delikatną energię, nie bierzcie dominującego psa. Może i sobie z nim poradzicie, ale po co walczyć ze swoją naturą przed 15 lat życia psa? 
Weźcie kartkę i rozpiszcie swój dzień. Zobaczcie ile czasu zostaje Wam na psa. Może w ogóle nie macie na niego czasu? "Jakoś to będzie" nie jest dobrym podejściem... Jeśli poświęcicie mu każdą wolną chwilę i nie będziecie mieli czasu na odpoczynek,  stanie się to przykrym obowiązkiem, a nie przyjemnością, to może warto poczekać aż będziecie mieli mniej zajęty okres w życiu (po budowie domu i odchowaniu dziecka do stanu samoogarniającego się). 
W czasach pandemii warto podwójnie krytycznie spojrzeć ja swój czas. Załóżcie, ze bierzecie psa w czasach przed pandemia. Ile wtedy mieliście czasu dla psa? Kiedy dochodziły dojazdy do pracy i inne zajęcia po pracy? Załóżcie, że bierzecie psa przed pandemią, albo po niej. Kiedy wszystko wraca do normy... Czy macie kilka godzin dziennie, które możecie poświęcić psu? 

No i na koniec, mój absolutnie ulubiony temat, i tu pewnie się niektórym nie spodoba to, co napiszę, ale to mój blog i wyrażam tu wyłącznie własną opinię. Rozumiem, że ktoś może mieć inne podejście niż ja... Każdy ma prawo do swojego zdania. Ja wyrażam swoje. Nie rozumiem wybierania psów po kolorze futra. Zwłaszcza, jeśli już wybraliście Eurasiera, jako konkretną rasę. Dla mnie wybór rasy opiera się głównie na charakterze. Wiadomo, że pies musi nam się podobać, tego nie neguję, ale serio? aż takie znaczenie ma czy jest rudy czy płowy czy czarny podpalany? Nie ogarniam. Może to moje osobiste zdanie i, naprawdę, nikt nie musi się ze mną zgadzać. Dla mnie kolor futra jest najmniej istotną sprawą przy wyborze szczenięcia. Nie znaczy to jednak, że jeśli ktoś powie mi wyraźnie, że nie chce płowego psa, to będę mu na siłę płowego wciskać. Żeby współpracować, nie muszę mieć takiego samego zdania jak przyszły właściciel. 
Ja rozumiem płeć. Suki i psy mają pewne cechy osobnicze, których ciężko nie zauważyć, jak chociażby wielkość. Jedna z moich ulubionych rozmów z potencjalnymi nabywcami: "bo ja chciałabym suczkę, bo wie Pani, może to dziwne, ale ja nie jestem wielką kobietą, a jak psu się coś stanie poważnego, to może będę musiała przenieść do weta. To ja wolę nieść 20 kg niż 30. Mam większe szanse." I tak szczerze, chyba nikt na rozmowie wstępnej nie złapał takiego wielkiego plusa, jak ta kobieta. Jest zresztą teraz szczęśliwą posiadaczką mojej pierworodnej psiej wnusi. 
No ale wróćmy do futra i koloru. Nie rozumiem. Serio. To znaczy, każdy ma swoje gusta i ma do tego prawo, ale ja nie jestem w stanie pojąć... Kupujemy przyjaciela na lata, zwierzę, do którego musimy się trochę dopasować (kompromisy, jak w każdym związku) to ja serio wolę kupić więcej rolek do sierści, bo chodzę ubrana na czarno, a mój pies jest jasny, niż biegać po zimnie w śnieżycy po 5 godzin bo wzięłam psa z ADHD, ale mam czarne futro, tak jak chciałam. Nie, dziękuję, postoję i powoli przekonam się do jasnego psa. 

Nie policzę ile razy miałam kontakt od ludzi, którzy wzięli Eurasiera nie wiedząc jaki będzie mial charakter. Nie zapytali albo hodowca nie powiedział. I potem są problemy, których nikt się nie spodziewał, bo nie wiedział że ma się ich spodziewać: "nie słucha", "gryzie dzieci w ręce i rozstawia po kątach", "ponagla mnie", "nie pozwala mi usiąść na kanapie", "boi się przekroczyć próg domu"... a tego wszystkiego, albo przynajmnej większości tych przypadków można było uniknąć, dobierając psa w odpowiednim wieku i biorąc pod uwagę chatakter malucha, dynamikę rodziny i doświadczenie przyszłych opiekunów. Ewentualnie, dając rodzinie od początku narzędzia, informacje o charakterze szczeniaka i wsparcie potrzebne do wychowania i socjalizacji danego szczenięcia. Bo z charakternym Eurasem pracuje się inaczej niż z wycofanym. 
Każdy ma prawo do błędów. Hodowca też. Ważne jest, by wyciągnąć wnioski ze swoich błędów, żeby w przyszłości ich nie popełniać.

Eurasier "do przodu" i "do tyłu", czyli blaski i cienie ekstremalnych przypadków

To, że opisy ras są jedynie ogólnikami, jest dość oczywiste. Każdy pies jest inny. Opis rasy to jedynie ogólne ramy, w których powinien mieś...